wtorek, 17 czerwca 2014

Rozdział 14.


Gdy w końcu się uspokoiłam i byłam wstanie coś powiedzieć, kontynuowałam swoja opowieść.
-Wszystko szło dobrze - odezwałam się łamiącym głosem, a Niall spojrzał na mnie kątem oka nie odzywając się. - Wiesz, imprezka,  nawaleni nastolatkowie, 100 lat o dwunastej itp. - mój głos stał się pewniejszy.
-Byłam jedną z niewielu niepijących - zaśmiałam się pod nosem - eh. Moje urodziny, a ja nie piłam.. Następnego dnia miałam ważny mecz.
-Mecz? - blondyn przerwał mi, unosząc brwi w zdziwieniu
-Piłka nożna - odparłam kiwając głową.
-Grasz w piłkę nożną? - niemal krzykną. Czyżby kopara mu opadła?
-Grałam - poprawiłam go. Cholernie mi tego brakowało, ale nie mogłam się przemóc by znowu kopnąć w piłkę. Do treningów namówił mnie Michael.. Tak, wiem. Wydaje się jakby wszystko mi o nim przypominało. - Ale w  tym momencie to nie jest chyba zbyt istotne? - popatrzyłam na niego unosząc brwi.
-Masz racje, przepraszam - chłopak posłał mały uśmiech w moim kierunku, dodając mi tym samym otuchy.
-W każdym razie, impreza trwała w najlepsze, ale ja musiałam już się zbierać. Pożegnałam się ze wszystkimi, podziękowałam i miałam już wychodzić, gdy Michael mnie zawołał. Był nieźle wstawiony, ale jeszcze trzymał się na nogach - opowiadanie tego wszystkiego szło mi lepiej niż przypuszczałam. - Stwierdził, że skoro ja muszę jechać, on nie chce tam zostawać i poprosił bym go odwiozła. - Przerwałam na chwilę i uchyliłam okno by zaczerpnąć świeżego powietrza. Krople jesiennego deszczu muskały moją twarz.
-On był pijany. Ja nie! Powinnam zachować większą świeżość umysłu - kontynuowałam gdy po raz kolejny  łzy zaczęły cisnąć się do kącików moich oczu. Jestem najsłabszą osobą na świecie. -Byłam tak cholernie zmęczona, na prawdę byłam zmęczona. Jedyne czego potrzebowałam to snu. Więc chciałam jak najszybciej dotrzeć do domu, by nie zasnąć za kierownicą. Za to Mikey był bardzo pobudzony. Ciągle gadał jakieś, głupoty, śmiał się, śpiewał, zaczepiał mnie.. Rozpraszał - mój głos stawał się coraz cichszy. Wiedziałam, że nieubłaganie nadchodzi moment w mojej historii, którego tak bardzo przez ostatni dwa lata starałam się uniknąć. Jednak musiałam to zrobić i powiedzieć głośno. Dla siebie, dla Michaela, Meg i mojej rodziny.
-Jeżeli nie chcesz nie musisz kontynuować. Rozumiem, to ciężki - głos Nialla przeciął ciszę niczym nóż. Nie zdawałam sobie sprawy jak długo milczałam. Zamknęłam okno i popatrzyłam się na blondyna.
-Nic nie rozumiesz - zaśmiałam sie pod nosem. - Nikt, nigdy nie będzie wstanie zrozumieć tego co czułam, gdy zobaczyłam wyjeżdżającego zza zakrętu TIR'a, który kołysał się z jednej strony na drugą. Nikt nie poczuje tego co ja czułam gdy w ostatniej chwili skręciłam z pasa, uderzając w jedno jedyne cholerne, kurewskie drzewo na poboczu, a w moich uszach wciąż odbijał się śmich Mchael'a! - wykrzykiwałam słowa z furią i rezygnacją w głosie. Twarz miałam mokrą od potu, deszczu i łez.
Niall zwolnił i popatrzył na mnie, ale nie odezwał się widząc w jakim stanie jestem.
-Przepraszam, nie powinnam krzyczeć. 
-Nie musisz przepraszać, ale nie wiesz nic o moim życiu, więc proszę nie mów mi, że nie wiem co się czuje gdy traci się bliską osobę - powiedział przez zaciśnięte zęby, wciskając pedał gazu. Mogłabym przysiąc, że jego oczy zaszkliły się w sekundzie gdy wypowiadał te słowa.
Odwróciłam głowę zastanawiając się co mam teraz powiedzieć. Czułam się jak idiotka. Nigdy nie powinnam była mówić takich rzeczy.
-Jeżeli chcesz, możesz kontynuować. - Niall popatrzył na mnie niepewnie, na co pokiwałam głową. 
-Okazało się, że kierowca zasnął za kierownicą. Ja wyszłam z tego bez szwanku, ale uderzyłam w drzewo od strony Michaela.. - głos drżał mi jeszcze bardziej niż wcześniej. - Patrzył na mnie zdezorientowanym wzrokiem i pytał w kółko co się stało.. Coraz ciszej i ciszej... Aż w końcu przestał pytać. Jechałam z nim tej cholernej karetce gdy go reanimowali, potem 3 godziny operacji. - ledwo składałam zdania - Powiedzieli, że wszystko jest w porządku, że z tego wyjdzie. - skuliłam się, przyciskając kolana do brody.

https://www.youtube.com/watch?v=m9DO3zpdWqw


Czekałam w poczekali, skulona na krześle,  aż operacja się skończy. Moi i Michala rodzice krążyli po korytarzu, czekając na jakieś wieści. Meg cały czas trzymała mnie za rękę powtarzając, że wszystko będzie dobrze. Nagle, z za szklanych drzwi pojawił się lekarz. Nie mogłam ruszyć się z miejsca, przetwarzając w głowie najgorsze scenariusze. 
-Panie doktorze, co z nim? - usłyszałam cienki głos Kat, mamy Michaela.
-Chłopak stracił dużo krwi, nie jesteśmy jeszcze pewni co do tego czy nie stracił ruchu w nogach. Maska mocno przycisnęła jego kończyny. Ale powinien wyjść z tego. Jest teraz stabilny. Leży w sali 203, mogą państwo do niego iść. - powiedział mężczyzna w jasnozielonym kitlu i popatrzył na mnie uśmiechając się blado.
-Widzisz. Mówiłam, że wszystko będzie dobrze. On z tego wyjdzie. Wyjdzie z tego, słyszysz? - Meg zamknęła mnie w uścisku szepcząc mi do ucha, gdy moja łzy moczyły jej koszulkę. Chwile później dołączyła do niej moja mama, co wywołało jeszcze większy strumień łez, które do tej pory starałam się zdusi w sobie.
Wstałam powoli z krzesła, kierując się do wskazanej przez doktora sali.
Michael leżał na łóżku z cały w siniakach, popodłączany do wszelakiej aparatury z rurkami wychodzącymi z różnych części jego ciała. Omal nie zemdlałam na tn widok..
Siedziałam z nim przy łóżku, trzymając go za rękę przez kilka godzin. Nagle poczułam jak ścisnął moją dłoń. Podskoczyłam niemal jak oparzona. Patrząc na niego gdy powoli otwierał swoje sine oczy.
-Michael- wyszeptałam. - O Boże. - przytuliłam go delikatnie..
-Cześć piękna - usłyszałam przy uchu.. Były to ostatnie słowa wypowiedziane przez mojego chłopaka. Sekundę później usłyszałam pipczenie i na jednym z monitorów pojawił się prosty pasek. 
-Michael - szepnęłam- Michael - potrząsnęłam nim lekko - pomocy, ratunku!!! - krzyczałam wybiegając z sali.
Mnóstwo ludzi, reanimacja. Okłamali mnie! Miało być dobrze!!
Zgon 6:32 *


-Nie mogłam się z tego podnieść, wszyscy w okół oskarżali mnie o jego śmierć, mówili że to moja wina - płakałam tępo patrząc się przed siebie. Nawet nie zauważyłam gdy zatrzymaliśmy się na podjeździe przed moim domem. - Zamknęłam się w pokoju, nie wychodzą prawie przez cały rok. Codziennie odwiedzała mnie Meg, opowiadając co dzieje się w szkole itp. Ale nie obchodziło mnie to, nie słuchałam jej, tylko tępo patrzyłam w jeden punkt. - zamknęłam oczy biorąc kilka głębokich wdechów. - Moja matka w końcu tego nie wytrzymała i zawiozła mnie do lekarza.. Psychiatry. Przepisał mi jakieś tabletki, po których miałam czuć się lepiej. Z początku pomagały, ale z czasem zaczynałam się czuć coraz bardziej otępiałam, więc sama postanowiłam, że w końcu muszę coś z tym zrobić. W końcu wyszłam z łóżka i poszłam na rozpoczęcie nowego roku szkolnego. Zdałam maturę i przyjechałam do Londynu by zacząć wszystko od nowa. - powiedziałam rozpinając pasy. - Gdyby matka mnie tam dzisiaj zobaczyła dostałą by szału i złamałoby jej to serce. Wolałam jej tego oszczędzić - skończyłam powoli otwierając drzwi. 
-Jo.. - Niall zaczął, ale szybko mu ucięłam
-Nic nie mów. Po prostu dziękuję za to co dzisiaj dla mnie zrobiłeś - powiedziałam, nachylając się by pocałować go na pożegnanie. 
Wygrzebałam się z samochodu i gdy miałam już zamykać drzwi, odwróciłam się w stronę Niall'a pochylając się.
-Niall.. - zaczęłam wahając się lekko - Możesz zostać na noc? 



_________
*mam nadzieję, że zrozumieliście, że tekst pisany kursywą to wspomnienia Jo.. :) x

Wow! Przepraszam was, ż tyle to trwało :c ale proszę zrozumcie, egzaminy, zaliczenia.
Jutro mam pierwszy egzamin z angielskiego (trzymajcie za mnie kciuki, zamiast się na niego uczyć piszę ten rozdział ;p)
mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba. ja ni jestem zbyt z niego zadowolona :))
big love, Jo x

ps. jakby ktoś chciał zajrzeć na moje tłumaczenie opowiadania o Dark Louis'ie, to zapraszam: http://www.wattpad.com/42497843-letters-dark-louis-tomlinson-translated-pl :))