poniedziałek, 12 maja 2014

Rozdział 12.


-Część Michael - powiedziałam cicho i poczułam jak pierwsze łzy napływają mi do oczu. 2 lata.. Dokładnie 2 lata już go ze mną nie ma. Uniosłam do głowę do góry i spojrzałam na marmurową płytę na której było napisane "Michael Turner. Lat 20. Niech spoczywa w spokoju".
Nie mogłam już opanować łez, które strumieniami lały mi się po policzku. Wciąż nie mogłam tego zrozumieć. Minęły już jebane 2 lata, a ja wciąż nie mogłam pojąć dlaczego Bóg odebrał mi tak wspaniałą osobę.
Tak mało wystarczyło by wysoki mur który budowałam wokół siebie runął w przeciągu sekundy.
Przykucnęłam powoli i położyłam na grobie bukiet różowych tulipanów, kwiaty które zawsze dostawałam od Michaela. Skąd Niall wiedział? Przeszło mi przez myśl, ale od razu domyśliłam się że Meg musiała mu powiedzieć. Odetchnęłam ciężko, otarłam łzy wierzchem dłoni i zapaliłam znicz.
-Przepraszam, Mikey. Na prawdę przepraszam - załkałam. - Tak cholernie za Tobą tęsknie, ale musiałam ruszyć do przodu. Wiem, że nie masz mi tego za złe i za pewne tego ode mnie oczekiwałeś.. Ale - ledwo łapałam oddech zanosząc się łzami. To było silniejsze ode mnie. Ból i tęsknota nie przeminęły i za pewne nigdy nie przeminął. Kochałam tego chłopaka całym sercem i wciąż kocham. Pustka którą czułam w środku każdego dnia była przytłaczająca, ale musiałam sobie z tym radzić. Nałożyć na usta uśmiech numer dziesięć i wyjść do świata. W końcu musiałam wyjść ze swoich czterech ścian i stanąć na nogi.. Pomimo, że bolało jak cholera.  Ból fizyczny był niczym w porównaniu z bólem, który czujesz po utracie kogoś bliskiego - ale nie potrafiłabym wyrzucić Ciebie z mojego życia i wymazać z pamięci. - kontynuowałam po wzięci kilku głębszych wdechów - Ty powinieneś być przy mnie. To nie tak miało być! - ledwo łapałam oddech. Opadłam na kolana i schowałam twarz w dłoniach. Oddychałam ciężko próbując się uspokoić. On by tego nie chciał.
Wiedziałam co by mi powiedział 'Przełknij to i do przodu. Nie jesteś małą dziewczyną'. Nigdy nie pozwalał mi się rozczulać nad sobą i pomagał twardo stąpać po ziemi. Był moją ostoją. A teraz go zabrakło. Bez niego rozpadałam się na małe kawałeczki. Jedynie dzięki Meg i mojej rodzinie jeszcze jakoś funkcjonowałam nie dając po sobie poznać jak jest źle. Jak kurewsko za nim tęsknie.
Nie wiem jak długo siedziałam skulona próbując powstrzymać moje łzy. Dla niego. Oddech powoli mi się normował, serce zwolniło swoje ruchy a policzki wysychały.
-Wiesz.. - odezwałam się w końcu - wiem, że patrzysz na mnie, tam, z góry. Wiem, że jesteś moim aniołem stróżem. I na pewno nie jesteś ze mnie zadowolony - zaśmiałam się lekko. - Nie jestem już Twoją twardą Jo, patrzącą z dystansem na świat. Nie tego byś dla mnie chciał Ale to nic.. Nie bój się. Dam sobie rade. W końcu będzie dobrze. Wiem to. Ale potrzebuje pomocy.. Muszę.. muszę to zrobić. - wyprostowałam się i przymrużyłam oczy patrząc na napis na kamieniu. - Przywiózł mnie dzisiaj tutaj taki chłopak.. Niall. Jechał specjalnie 4 godziny bym mogła z Tobą porozmawiać. Jest w nim coś specjalnego.. Nie odkryłam jeszcze co, ale jest. Jest takim moim aniołem stróżem na ziemi. Ratował mnie z opresji już kilka razy. - zamilkłam na chwile, nie wiedząc czy powinnam kontynuować. Jedyny aniołem stróżem powinien być on. - Ale jest w nim też coś mrocznego i przerażającego. Gdybyś widział chłód w jego oczach gdy wymierza cios.. - wzdrygnęłam się na samą myśl. - Eh.. Sama nie wiem. Przepraszam jeszcze raz. Kocham Cię, na prawdę Cię kocham - wyszeptałam, a jedna łza spłynęła po moim policzku..

                                                                       *music*                                 

Nie wiem jak długo czasu spędziłam na cmentarzu. Jednego byłam pewna, dla mnie trwało to wieczność. Jedyne z czego się cieszyłam to fakt, że nikt w tym czasie nie pojawił się przy grobie Michael`a. Wolałam spędzić ten czas z nim sam na sam.
Jak dzień Twoim urodzin może być zarówno piekłem jak i błogosławieństwem? Gdy osoba z którą wiązałaś całą swoją przyszłość i marzenia umiera na Twoich oczach. Dzień moich urodzin.. Z najlepszego przeistoczył się w najgorszy dzień w moim życiu. W ułamku sekundy.
Wyszłam przez bramę ledwo słaniając się na nogach. Płacz wydobył ze mnie wszystkie pokłady energii, tak że wychodząc przez furtkę omal nie upadłam.
Zobaczyłam tylko jak Niall wyskakuje z samochodu, w szybkim tempie otwiera drzwi od strony pasażera i podbiega do mnie nim nogi uginają mi się w kolanach. Nie miał pojęcia jak strasznie byłam mu wdzięczna, za to co zrobił, ale nie byłam w  stanie wydusić z siebie dźwięku, wszystkie słowa wiązły mi w gardle.
Chłopak owinął sobie moje dłonie wokół szyi i wziął mnie na ręce niosąc do samochodu. Oparłam głowę o jego klatkę piersiową, nie będąc w stanie protestować i kłócić się z nim o to, że dam sobie radę sama. Dziwne było to, że jedyne na czym potrafiłam się skupić był jego zapach..
Niall posadził mnie na fotelu i zapiął pas. Czułam się jak mała dziewczynka, ale byłam wdzięczna. Blondyn zlustrował mnie od góry do dołu swoimi niebieskimi oczami. Próbował ukryć swoje przerażenie, ale widziałam niepokój w jego oczach. Odwróciłam o niego wzrok i wyszeptałam ciche 'dziękuję', tym samym dając mu do zrozumienia, że powinniśmy już jechać. Kątem oka zauważyłam jak chłopak kiwa głową i za chwilkę zatrzaskuje moje drzwi nim obchodzi samochód i siada po stronie kierowcy.
Oddycham cicho i zbieram sie na odwagę by spojrzeć na niego.
-Jest aż tak tragicznie? - pytam się mając nadzieje, że zmyje to przerażenie z jego twarzy. Blondyn zerka na mnie i mruga kilka razy powiekami, jakby nie wiedział o co pytam.
-Nie, jest okej - blady uśmiech pojawił się na jego twarzy.
-Niall, proszę Cię. Płakałam przez ostatnie - zerknęłam na zegarek. Była już prawie 22, a na miejscu byliśmy ok 19 - 3 godziny. Muszę wyglądać jak śmierć. Szczerze powiedziawszy boję się spojrzeć w lusterko. - powiedziałam uśmiechając się do niego. Znałam to odbicie aż za dobrze. Napuchnięta twarz, wory pod oczami, przekrwione gałki i bladość. Przez prawie rok spotykałam tą dziewczynę w lusterku.
-Myślę, że po prostu powinnaś się przespać - głos Nialla przerwał moje rozmyślania.
-Nie, nie zasnę teraz. Potrzebuję po prostu kawy. - wiedziałam dobrze co po takim dniu by mi się śniło. Przeżywałam to zbyt często - Boże. Przepraszam Cię.. Co Ty robiłeś przez te trzy godziny?! - nagle uświadomiłam sobie, że zostawiłam chłopaka na pastwę losu przez tak długi czas, w nieznanym mieście. PRZED CMENTARZEM. Brawo Jo! Pewniee dlatego patrzył na Ciebie jak na ducha. Chociaż nie wyglądał na osobę, którą coś mogło go aż tak poruszyć.
-Spokojnie, nic się nie stało - usłyszałam miękki śmiech Niall'a, odbijający się echem w samochodzie, gdy odpalał silnik. - Zrobiłem sobie małą przejażdżkę po mieście. Nawet zjadłem późny obiad - szeroki uśmiech zawitał na jego twarzy - wziąłem dla Ciebie na wynos. Oczywiście chińszczyzna - powiedział i wskazał kciukiem za plecy na tylne siedzenie. Odwróciłam głowę i dostrzegłam parujące pudełku. Dopiero teraz poczułam unoszący się aromat i to jak głodna byłam. Zachłannie chwyciłam za opakowanie, otworzyłam je i wcisnęłam do ust pierwszą porcję kurczaka, co wywołało jeszcze głośniejszy śmiech blondyna. - Jakieś dwa kilometry stąd widziałem Starbucks'a. - pokiwałam tylko głową i poczułam wibracje w kieszeni. Wyjęłam telefon i nie patrząc na ekran nacisnęłam zieloną słuchawkę, przykładając sobie telefon do ucha.

_____________
obiecany z dedykacją dla  za wszystkie miłe słowa pod moim adresem, wytrwałość czytaniu i że wciąż jej się podoba!! :))

5 komentarzy:

  1. Jejciu, zawiózł ją na cmentarz.. Kochany xx
    Piszesz super, rób to dalej!
    Czekam z niecierpliwością na następny :)

    Loove x

    @lvlypayxxn

    OdpowiedzUsuń
  2. jej super rozdział super blog wszystko super hahah pisz szybko następny błagaam<33

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejciu
    świetne
    Boskie
    wow
    wo
    wo
    Czekam na next
    pozdrawiam
    Aqua :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Super blog:) czekam na następny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  5. wowowow !!! świetny! czekam na następny:*

    OdpowiedzUsuń