wtorek, 17 czerwca 2014

Rozdział 14.


Gdy w końcu się uspokoiłam i byłam wstanie coś powiedzieć, kontynuowałam swoja opowieść.
-Wszystko szło dobrze - odezwałam się łamiącym głosem, a Niall spojrzał na mnie kątem oka nie odzywając się. - Wiesz, imprezka,  nawaleni nastolatkowie, 100 lat o dwunastej itp. - mój głos stał się pewniejszy.
-Byłam jedną z niewielu niepijących - zaśmiałam się pod nosem - eh. Moje urodziny, a ja nie piłam.. Następnego dnia miałam ważny mecz.
-Mecz? - blondyn przerwał mi, unosząc brwi w zdziwieniu
-Piłka nożna - odparłam kiwając głową.
-Grasz w piłkę nożną? - niemal krzykną. Czyżby kopara mu opadła?
-Grałam - poprawiłam go. Cholernie mi tego brakowało, ale nie mogłam się przemóc by znowu kopnąć w piłkę. Do treningów namówił mnie Michael.. Tak, wiem. Wydaje się jakby wszystko mi o nim przypominało. - Ale w  tym momencie to nie jest chyba zbyt istotne? - popatrzyłam na niego unosząc brwi.
-Masz racje, przepraszam - chłopak posłał mały uśmiech w moim kierunku, dodając mi tym samym otuchy.
-W każdym razie, impreza trwała w najlepsze, ale ja musiałam już się zbierać. Pożegnałam się ze wszystkimi, podziękowałam i miałam już wychodzić, gdy Michael mnie zawołał. Był nieźle wstawiony, ale jeszcze trzymał się na nogach - opowiadanie tego wszystkiego szło mi lepiej niż przypuszczałam. - Stwierdził, że skoro ja muszę jechać, on nie chce tam zostawać i poprosił bym go odwiozła. - Przerwałam na chwilę i uchyliłam okno by zaczerpnąć świeżego powietrza. Krople jesiennego deszczu muskały moją twarz.
-On był pijany. Ja nie! Powinnam zachować większą świeżość umysłu - kontynuowałam gdy po raz kolejny  łzy zaczęły cisnąć się do kącików moich oczu. Jestem najsłabszą osobą na świecie. -Byłam tak cholernie zmęczona, na prawdę byłam zmęczona. Jedyne czego potrzebowałam to snu. Więc chciałam jak najszybciej dotrzeć do domu, by nie zasnąć za kierownicą. Za to Mikey był bardzo pobudzony. Ciągle gadał jakieś, głupoty, śmiał się, śpiewał, zaczepiał mnie.. Rozpraszał - mój głos stawał się coraz cichszy. Wiedziałam, że nieubłaganie nadchodzi moment w mojej historii, którego tak bardzo przez ostatni dwa lata starałam się uniknąć. Jednak musiałam to zrobić i powiedzieć głośno. Dla siebie, dla Michaela, Meg i mojej rodziny.
-Jeżeli nie chcesz nie musisz kontynuować. Rozumiem, to ciężki - głos Nialla przeciął ciszę niczym nóż. Nie zdawałam sobie sprawy jak długo milczałam. Zamknęłam okno i popatrzyłam się na blondyna.
-Nic nie rozumiesz - zaśmiałam sie pod nosem. - Nikt, nigdy nie będzie wstanie zrozumieć tego co czułam, gdy zobaczyłam wyjeżdżającego zza zakrętu TIR'a, który kołysał się z jednej strony na drugą. Nikt nie poczuje tego co ja czułam gdy w ostatniej chwili skręciłam z pasa, uderzając w jedno jedyne cholerne, kurewskie drzewo na poboczu, a w moich uszach wciąż odbijał się śmich Mchael'a! - wykrzykiwałam słowa z furią i rezygnacją w głosie. Twarz miałam mokrą od potu, deszczu i łez.
Niall zwolnił i popatrzył na mnie, ale nie odezwał się widząc w jakim stanie jestem.
-Przepraszam, nie powinnam krzyczeć. 
-Nie musisz przepraszać, ale nie wiesz nic o moim życiu, więc proszę nie mów mi, że nie wiem co się czuje gdy traci się bliską osobę - powiedział przez zaciśnięte zęby, wciskając pedał gazu. Mogłabym przysiąc, że jego oczy zaszkliły się w sekundzie gdy wypowiadał te słowa.
Odwróciłam głowę zastanawiając się co mam teraz powiedzieć. Czułam się jak idiotka. Nigdy nie powinnam była mówić takich rzeczy.
-Jeżeli chcesz, możesz kontynuować. - Niall popatrzył na mnie niepewnie, na co pokiwałam głową. 
-Okazało się, że kierowca zasnął za kierownicą. Ja wyszłam z tego bez szwanku, ale uderzyłam w drzewo od strony Michaela.. - głos drżał mi jeszcze bardziej niż wcześniej. - Patrzył na mnie zdezorientowanym wzrokiem i pytał w kółko co się stało.. Coraz ciszej i ciszej... Aż w końcu przestał pytać. Jechałam z nim tej cholernej karetce gdy go reanimowali, potem 3 godziny operacji. - ledwo składałam zdania - Powiedzieli, że wszystko jest w porządku, że z tego wyjdzie. - skuliłam się, przyciskając kolana do brody.

https://www.youtube.com/watch?v=m9DO3zpdWqw


Czekałam w poczekali, skulona na krześle,  aż operacja się skończy. Moi i Michala rodzice krążyli po korytarzu, czekając na jakieś wieści. Meg cały czas trzymała mnie za rękę powtarzając, że wszystko będzie dobrze. Nagle, z za szklanych drzwi pojawił się lekarz. Nie mogłam ruszyć się z miejsca, przetwarzając w głowie najgorsze scenariusze. 
-Panie doktorze, co z nim? - usłyszałam cienki głos Kat, mamy Michaela.
-Chłopak stracił dużo krwi, nie jesteśmy jeszcze pewni co do tego czy nie stracił ruchu w nogach. Maska mocno przycisnęła jego kończyny. Ale powinien wyjść z tego. Jest teraz stabilny. Leży w sali 203, mogą państwo do niego iść. - powiedział mężczyzna w jasnozielonym kitlu i popatrzył na mnie uśmiechając się blado.
-Widzisz. Mówiłam, że wszystko będzie dobrze. On z tego wyjdzie. Wyjdzie z tego, słyszysz? - Meg zamknęła mnie w uścisku szepcząc mi do ucha, gdy moja łzy moczyły jej koszulkę. Chwile później dołączyła do niej moja mama, co wywołało jeszcze większy strumień łez, które do tej pory starałam się zdusi w sobie.
Wstałam powoli z krzesła, kierując się do wskazanej przez doktora sali.
Michael leżał na łóżku z cały w siniakach, popodłączany do wszelakiej aparatury z rurkami wychodzącymi z różnych części jego ciała. Omal nie zemdlałam na tn widok..
Siedziałam z nim przy łóżku, trzymając go za rękę przez kilka godzin. Nagle poczułam jak ścisnął moją dłoń. Podskoczyłam niemal jak oparzona. Patrząc na niego gdy powoli otwierał swoje sine oczy.
-Michael- wyszeptałam. - O Boże. - przytuliłam go delikatnie..
-Cześć piękna - usłyszałam przy uchu.. Były to ostatnie słowa wypowiedziane przez mojego chłopaka. Sekundę później usłyszałam pipczenie i na jednym z monitorów pojawił się prosty pasek. 
-Michael - szepnęłam- Michael - potrząsnęłam nim lekko - pomocy, ratunku!!! - krzyczałam wybiegając z sali.
Mnóstwo ludzi, reanimacja. Okłamali mnie! Miało być dobrze!!
Zgon 6:32 *


-Nie mogłam się z tego podnieść, wszyscy w okół oskarżali mnie o jego śmierć, mówili że to moja wina - płakałam tępo patrząc się przed siebie. Nawet nie zauważyłam gdy zatrzymaliśmy się na podjeździe przed moim domem. - Zamknęłam się w pokoju, nie wychodzą prawie przez cały rok. Codziennie odwiedzała mnie Meg, opowiadając co dzieje się w szkole itp. Ale nie obchodziło mnie to, nie słuchałam jej, tylko tępo patrzyłam w jeden punkt. - zamknęłam oczy biorąc kilka głębokich wdechów. - Moja matka w końcu tego nie wytrzymała i zawiozła mnie do lekarza.. Psychiatry. Przepisał mi jakieś tabletki, po których miałam czuć się lepiej. Z początku pomagały, ale z czasem zaczynałam się czuć coraz bardziej otępiałam, więc sama postanowiłam, że w końcu muszę coś z tym zrobić. W końcu wyszłam z łóżka i poszłam na rozpoczęcie nowego roku szkolnego. Zdałam maturę i przyjechałam do Londynu by zacząć wszystko od nowa. - powiedziałam rozpinając pasy. - Gdyby matka mnie tam dzisiaj zobaczyła dostałą by szału i złamałoby jej to serce. Wolałam jej tego oszczędzić - skończyłam powoli otwierając drzwi. 
-Jo.. - Niall zaczął, ale szybko mu ucięłam
-Nic nie mów. Po prostu dziękuję za to co dzisiaj dla mnie zrobiłeś - powiedziałam, nachylając się by pocałować go na pożegnanie. 
Wygrzebałam się z samochodu i gdy miałam już zamykać drzwi, odwróciłam się w stronę Niall'a pochylając się.
-Niall.. - zaczęłam wahając się lekko - Możesz zostać na noc? 



_________
*mam nadzieję, że zrozumieliście, że tekst pisany kursywą to wspomnienia Jo.. :) x

Wow! Przepraszam was, ż tyle to trwało :c ale proszę zrozumcie, egzaminy, zaliczenia.
Jutro mam pierwszy egzamin z angielskiego (trzymajcie za mnie kciuki, zamiast się na niego uczyć piszę ten rozdział ;p)
mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba. ja ni jestem zbyt z niego zadowolona :))
big love, Jo x

ps. jakby ktoś chciał zajrzeć na moje tłumaczenie opowiadania o Dark Louis'ie, to zapraszam: http://www.wattpad.com/42497843-letters-dark-louis-tomlinson-translated-pl :))

poniedziałek, 26 maja 2014

Rozdział 13.

-Słucham - odezwałam się słabym głosem do mikrofonu.
-Oh.. Kochanie! - usłyszałam głos mamy. - Spałaś już? Obudziłam Cię? Przepraszam - czy jej buzia nigdy się nie zamyka?
-Nie mamo. Nie masz za co przepraszać, nie spałam. Po prostu jestem troszkę zmęczona - wyjaśniłam, próbując ją uspokoić.
-To dobrze. Cześć słońce. - przywitała się w końcu.
-Cześć mamo. Co tam? - popatrzyłam a Niall`a, który skupiony był na drodze.
-W porządku. Przepraszam, że dzwonie tak późno, dopiero wracam z pracy. Wszystkiego najlepszego skarbie - dlaczego nawet gdy wypowiada takie słowa słyszę u niej zmartwienie?
-Dzięki mamo - powiedziałam starając się brzmieć pogodnie, gdy Niall właśnie parkował przed restauracją.
-Duże latte, jakbyś mógł - uśmiechnęłam się do chłopaka, na co wywrócił oczami i szybko wysiadł z samochodu.
-Co robisz? - nagle uświadomiłam sobie, że wciąż wiszę na słuchawce z mamą.
-Ohh. Jestem na spacerze ze znajomym. Wszedł właśnie kupić nam kawę. - odparłam szybko.
- No ja właśnie też wybieram się na kawę. Wiesz.. do tego Starbucksa zaraz za szpitalem - gdy to usłyszałam moje źrenice prawdopodobnie podwoiły swoje rozmiary. Zaczęłam nerwowo rozglądać się do okoła i wtedy zauważyłam znajomy samochód wjeżdżający na parking i parkujący tuż obok tego, w którym siedziałam ja. Zsunęłam się szybko z fotela, chowając się by nie można było mnie zauważyć przez przednią szybę. - Wiem, że dzisiaj są Twoje urodziny, ale zdaję też sobie sprawę, że jest to dla Ciebie również ciężki dzień - kobieta odetchnęła ciężko - Przepraszam, że zapytam.. - zawahała się chwilkę - że znowu Cię tym męczę, ale bierzesz tabletki? Wzięłaś dzisiaj swoje tabletki?
-Tak, jasne. Przepraszam Cię mamo, ale na prawdę muszę teraz kończyć. Dziękuję za życzenia! Odezwę się jutro. Kocham Cię. Pa! - słowa szybko wypadały z moich ust, gdy nacisnęłam czerwoną słuchawkę nie czekając na jej odpowiedź. Oddychałam szybko czekając aż Niall wróci z moim napojem, nie podnosząc się z pozycji w której aktualnie się znajdowałam.
Chwilkę później otworzyły się drzwi od strony kierowcy.
-Wszystko w porządku? - blondyn popatrzył na mnie marszcząc brwi.
-Wsiadaj - poinstruowałam go, nie odpowiadając na pytanie. - Nie widzisz może gdzieś w pobliżu niskiej szatynki? Krótkie włosy, biała sukienka, obcasy? - zapytałam biorąc łyka kawy gdy chłopak odpalał silnik?
-Oh. Seksowna mamuśka z którą minąłem się w drzwiach? - skrzywiłam się w duchu na te słowa.
-Tak właśnie ta. - odparłam, próbując puścić mimo uszu to co właśnie powiedział.
-Nie. Jest jeszcze w środku. Dlaczego pytasz? - popatrzył na mnie delikatnie przechylając głowę, ale szybko wrócił wzrokiem na drogę, wyjeżdżając z parkingu.
-Ta `seksi mamuśka` - powiedziałam, pokazując w powietrzu znam cytatu i jednocześnie krzywiąc się - to moja mama.
Niall znowu odwrócił głowę by popatrzeć na mnie zaskoczony?
-Serio? - pokiwałam tylko w odpowiedzi głową - Prze..Przepraszam - słychać było w jego głosie, że się speszył.
- Spoko, nie jesteś pierwszą osobą od której to słyszę.
-Nie chciałaś zobaczyć się ze swoją mamą? - zapytał zdziwiony.
-Nie bardzo, nie dzisiaj. - powiedziałam delikatnie zawstydzona spuszczając wzrok na swoje dłonie.
-Dlaczego? - cholera. Co to? Przesłuchanie?!
-Dłuższa historia. Wiążąca się z powodem dla którego mnie dzisiaj tutaj przywiozłeś. - wszystko wydawało się bardziej interesujące niż t rozmowa. Nie potrafiłam nawet podnieść wzroku by spojrzeć na Niall'a. Bałam się że znowu się rozkleję
-Mamy dużo czasu nim będziemy z powrotem w Londynie. - nakłaniał mnie chłopak.
-Przywiozłeś mnie tutaj, więc wydaje mi się, że należą Ci si jakieś wyjaśnienia - odparłam. Nie było sensu tego ukrywać. Stało się i się nie odstanie. To, że nie będę o tym mówić, niczego nie zmieni, prawda? - Ale daj mi jeszcze chwilkę na dojście do siebie - poprosiłam.
-Jasne - blondyn odparł miękkim głosem. - Nie śpiesz się.

***

Cisza między nami trwała ponad pół godziny gdy w końcu postanowiłam się odezwać nie odrywając wzroku od przedniej szyby.
-To był piątek, dzień przed moimi urodzinami, dwa lata temu - kątem oka zauważyłam jak Niall odwraca twarz w moją stronę i marszczy brwi. Jednak nie odezwał się ani słowem, tylko pokiwał głową bym kontynuowała.
-Umówiłam się z Michael'em na kolacje. Przyjechał po mnie około 19. Pamiętam jak dziś - zaśmiałam się żałośnie pod nosem. - To nie były jeszcze moje urodziny więc nie szykowałam się za bardzo.. Michael nie lubił uprzedzać faktów. Jednak tym razem było inaczej. - zawahałam się chwilę i zerknęłam na Niall'a, który ze skupieniem wpatrywał się w drogę.
-Nie pojechał w stronę miasta, do naszej ulubionej chińskiej restauracji. - kontynuowałam. Zaśmialiśmy się pod nosami w tej samej chwili, przypominając sobie jak jeszcze kilka dni temu Niall zabrał mnie z okazji urodzin do chińskiej restauracji w Londynie. - Zamiast tego skręcił w drugą stronę, za miasto. Przez całą drogę próbowałam się dowiedzieć o co w tym chodzi. Ale był nieugięty. Jechaliśmy przez jakiś las  i w końcu do jechaliśmy do starego domku nad jeziorem jego dziadków. Nie domyśliłam się że tam mnie wiezie bo pojechaliśmy od drugiej strony. Już myślałam, że przygotował mi jakąś romantyczną kolację, co też kompletnie nie było w jego stylu. - zaśmiałam się pod nosem, przypominając sobie jak na naszą pierwszą rocznicę zabrał mnie do kina na romantyczny film i zasnął gdy ja wypłakałam wszystkie chusteczki, a na koniec udawał, że film mu się strasznie podobał. - Weszliśmy do domu,  zapalił światło i ze wszystkich stron wyskoczyli moi przyjaciele. Wiesz, `soprajs` jak w filmie - chłopak zaśmiał się głośno - Takie cliche, ale lubię, lubiłam.. takie pierdoły.
-Byłam szczęśliwa, że Michael zrobił coś takiego dla mnie. Nawet mimo tego, że widziałam, że nienawidzi takich rzeczy.. Niespodzianek - powiedziałam po dłuższej chwili. - Przez ponad 2 lata naszego związku wszystko było dokładnie na czas, wtedy kiedy powinno być. Ten jeden raz wyprzedził fakty.- Po policzku spłynęła mi pierwsza łza. Tak strasznie starałam się je w sobie zatrzymać. Przekręciłam gałkę radia szukając odpowiedniej stacji.Nagle usłyszałam z głośników  początek piosenki, którą zwykłam słuchać niecałe 2 lata temu, niemal codziennie, w kółko
'I wish that i could wake up with amnesia. Forget about the stupid little things' *
Cóż za jebana ironia losu!
Łzy spływały coraz szybciej po moich policzkach gdy zaczęłam zanosić się płaczem.
-Ej ej! - Niall spojrzał na mnie - Proszę Cię przestań. To niczego nie naprawi. Wiem, że jest Ci ciężko - mówił skręcając na pobocze i zatrzymując samochód. -Nie musisz mi tego wszystkiego mówić jeżeli nie chcesz. - powiedział przyciągając mnie do siebie i chowając mnie w uścisku. Moja twarz przyciśnięta była do jego torsu, mocząc mu bluzę. - Proszę Cię przestań - powtórzył delikatnie głaszcząc mnie po głowie. - Przykro mi, na prawdę mi przykro - wyszeptał i pocałował mnie w czoło.
-Nie! - krzyknęłam odsuwają się od niego. - To Ty przestań. Nie mów takich rzeczy, nie przytulaj mnie. To tylko pogarsza sytuację - powiedziałam próbując złapać oddech. - Muszę to powiedzieć. Muszę w końcu powiedzieć tę historię do końca.. Proszę Cię, jedź - Niall bez zastanowienia odpalił silnik już nic nie mówiąc.

*wiem, że piosenka nie wyszła jeszcze nawet w wersji studyjnej, ale pasowała do sytuacji.

_____________________________
hope you like it :)
powoli zaczyna mi się sesja.
zaliczenia, egzaminy.. dlatego też nie wiem kiedy pojawi się kolejny rozdział.
mam nadzieję, że mi to wybaczycie.

PS pochwalę się wam! jadę na dwa miesiące wakacji do Londynu!!
bilet lotniczy już jest w moim posiadaniu! :)))))))

lov ja, Jo x

poniedziałek, 12 maja 2014

Rozdział 12.


-Część Michael - powiedziałam cicho i poczułam jak pierwsze łzy napływają mi do oczu. 2 lata.. Dokładnie 2 lata już go ze mną nie ma. Uniosłam do głowę do góry i spojrzałam na marmurową płytę na której było napisane "Michael Turner. Lat 20. Niech spoczywa w spokoju".
Nie mogłam już opanować łez, które strumieniami lały mi się po policzku. Wciąż nie mogłam tego zrozumieć. Minęły już jebane 2 lata, a ja wciąż nie mogłam pojąć dlaczego Bóg odebrał mi tak wspaniałą osobę.
Tak mało wystarczyło by wysoki mur który budowałam wokół siebie runął w przeciągu sekundy.
Przykucnęłam powoli i położyłam na grobie bukiet różowych tulipanów, kwiaty które zawsze dostawałam od Michaela. Skąd Niall wiedział? Przeszło mi przez myśl, ale od razu domyśliłam się że Meg musiała mu powiedzieć. Odetchnęłam ciężko, otarłam łzy wierzchem dłoni i zapaliłam znicz.
-Przepraszam, Mikey. Na prawdę przepraszam - załkałam. - Tak cholernie za Tobą tęsknie, ale musiałam ruszyć do przodu. Wiem, że nie masz mi tego za złe i za pewne tego ode mnie oczekiwałeś.. Ale - ledwo łapałam oddech zanosząc się łzami. To było silniejsze ode mnie. Ból i tęsknota nie przeminęły i za pewne nigdy nie przeminął. Kochałam tego chłopaka całym sercem i wciąż kocham. Pustka którą czułam w środku każdego dnia była przytłaczająca, ale musiałam sobie z tym radzić. Nałożyć na usta uśmiech numer dziesięć i wyjść do świata. W końcu musiałam wyjść ze swoich czterech ścian i stanąć na nogi.. Pomimo, że bolało jak cholera.  Ból fizyczny był niczym w porównaniu z bólem, który czujesz po utracie kogoś bliskiego - ale nie potrafiłabym wyrzucić Ciebie z mojego życia i wymazać z pamięci. - kontynuowałam po wzięci kilku głębszych wdechów - Ty powinieneś być przy mnie. To nie tak miało być! - ledwo łapałam oddech. Opadłam na kolana i schowałam twarz w dłoniach. Oddychałam ciężko próbując się uspokoić. On by tego nie chciał.
Wiedziałam co by mi powiedział 'Przełknij to i do przodu. Nie jesteś małą dziewczyną'. Nigdy nie pozwalał mi się rozczulać nad sobą i pomagał twardo stąpać po ziemi. Był moją ostoją. A teraz go zabrakło. Bez niego rozpadałam się na małe kawałeczki. Jedynie dzięki Meg i mojej rodzinie jeszcze jakoś funkcjonowałam nie dając po sobie poznać jak jest źle. Jak kurewsko za nim tęsknie.
Nie wiem jak długo siedziałam skulona próbując powstrzymać moje łzy. Dla niego. Oddech powoli mi się normował, serce zwolniło swoje ruchy a policzki wysychały.
-Wiesz.. - odezwałam się w końcu - wiem, że patrzysz na mnie, tam, z góry. Wiem, że jesteś moim aniołem stróżem. I na pewno nie jesteś ze mnie zadowolony - zaśmiałam się lekko. - Nie jestem już Twoją twardą Jo, patrzącą z dystansem na świat. Nie tego byś dla mnie chciał Ale to nic.. Nie bój się. Dam sobie rade. W końcu będzie dobrze. Wiem to. Ale potrzebuje pomocy.. Muszę.. muszę to zrobić. - wyprostowałam się i przymrużyłam oczy patrząc na napis na kamieniu. - Przywiózł mnie dzisiaj tutaj taki chłopak.. Niall. Jechał specjalnie 4 godziny bym mogła z Tobą porozmawiać. Jest w nim coś specjalnego.. Nie odkryłam jeszcze co, ale jest. Jest takim moim aniołem stróżem na ziemi. Ratował mnie z opresji już kilka razy. - zamilkłam na chwile, nie wiedząc czy powinnam kontynuować. Jedyny aniołem stróżem powinien być on. - Ale jest w nim też coś mrocznego i przerażającego. Gdybyś widział chłód w jego oczach gdy wymierza cios.. - wzdrygnęłam się na samą myśl. - Eh.. Sama nie wiem. Przepraszam jeszcze raz. Kocham Cię, na prawdę Cię kocham - wyszeptałam, a jedna łza spłynęła po moim policzku..

                                                                       *music*                                 

Nie wiem jak długo czasu spędziłam na cmentarzu. Jednego byłam pewna, dla mnie trwało to wieczność. Jedyne z czego się cieszyłam to fakt, że nikt w tym czasie nie pojawił się przy grobie Michael`a. Wolałam spędzić ten czas z nim sam na sam.
Jak dzień Twoim urodzin może być zarówno piekłem jak i błogosławieństwem? Gdy osoba z którą wiązałaś całą swoją przyszłość i marzenia umiera na Twoich oczach. Dzień moich urodzin.. Z najlepszego przeistoczył się w najgorszy dzień w moim życiu. W ułamku sekundy.
Wyszłam przez bramę ledwo słaniając się na nogach. Płacz wydobył ze mnie wszystkie pokłady energii, tak że wychodząc przez furtkę omal nie upadłam.
Zobaczyłam tylko jak Niall wyskakuje z samochodu, w szybkim tempie otwiera drzwi od strony pasażera i podbiega do mnie nim nogi uginają mi się w kolanach. Nie miał pojęcia jak strasznie byłam mu wdzięczna, za to co zrobił, ale nie byłam w  stanie wydusić z siebie dźwięku, wszystkie słowa wiązły mi w gardle.
Chłopak owinął sobie moje dłonie wokół szyi i wziął mnie na ręce niosąc do samochodu. Oparłam głowę o jego klatkę piersiową, nie będąc w stanie protestować i kłócić się z nim o to, że dam sobie radę sama. Dziwne było to, że jedyne na czym potrafiłam się skupić był jego zapach..
Niall posadził mnie na fotelu i zapiął pas. Czułam się jak mała dziewczynka, ale byłam wdzięczna. Blondyn zlustrował mnie od góry do dołu swoimi niebieskimi oczami. Próbował ukryć swoje przerażenie, ale widziałam niepokój w jego oczach. Odwróciłam o niego wzrok i wyszeptałam ciche 'dziękuję', tym samym dając mu do zrozumienia, że powinniśmy już jechać. Kątem oka zauważyłam jak chłopak kiwa głową i za chwilkę zatrzaskuje moje drzwi nim obchodzi samochód i siada po stronie kierowcy.
Oddycham cicho i zbieram sie na odwagę by spojrzeć na niego.
-Jest aż tak tragicznie? - pytam się mając nadzieje, że zmyje to przerażenie z jego twarzy. Blondyn zerka na mnie i mruga kilka razy powiekami, jakby nie wiedział o co pytam.
-Nie, jest okej - blady uśmiech pojawił się na jego twarzy.
-Niall, proszę Cię. Płakałam przez ostatnie - zerknęłam na zegarek. Była już prawie 22, a na miejscu byliśmy ok 19 - 3 godziny. Muszę wyglądać jak śmierć. Szczerze powiedziawszy boję się spojrzeć w lusterko. - powiedziałam uśmiechając się do niego. Znałam to odbicie aż za dobrze. Napuchnięta twarz, wory pod oczami, przekrwione gałki i bladość. Przez prawie rok spotykałam tą dziewczynę w lusterku.
-Myślę, że po prostu powinnaś się przespać - głos Nialla przerwał moje rozmyślania.
-Nie, nie zasnę teraz. Potrzebuję po prostu kawy. - wiedziałam dobrze co po takim dniu by mi się śniło. Przeżywałam to zbyt często - Boże. Przepraszam Cię.. Co Ty robiłeś przez te trzy godziny?! - nagle uświadomiłam sobie, że zostawiłam chłopaka na pastwę losu przez tak długi czas, w nieznanym mieście. PRZED CMENTARZEM. Brawo Jo! Pewniee dlatego patrzył na Ciebie jak na ducha. Chociaż nie wyglądał na osobę, którą coś mogło go aż tak poruszyć.
-Spokojnie, nic się nie stało - usłyszałam miękki śmiech Niall'a, odbijający się echem w samochodzie, gdy odpalał silnik. - Zrobiłem sobie małą przejażdżkę po mieście. Nawet zjadłem późny obiad - szeroki uśmiech zawitał na jego twarzy - wziąłem dla Ciebie na wynos. Oczywiście chińszczyzna - powiedział i wskazał kciukiem za plecy na tylne siedzenie. Odwróciłam głowę i dostrzegłam parujące pudełku. Dopiero teraz poczułam unoszący się aromat i to jak głodna byłam. Zachłannie chwyciłam za opakowanie, otworzyłam je i wcisnęłam do ust pierwszą porcję kurczaka, co wywołało jeszcze głośniejszy śmiech blondyna. - Jakieś dwa kilometry stąd widziałem Starbucks'a. - pokiwałam tylko głową i poczułam wibracje w kieszeni. Wyjęłam telefon i nie patrząc na ekran nacisnęłam zieloną słuchawkę, przykładając sobie telefon do ucha.

_____________
obiecany z dedykacją dla  za wszystkie miłe słowa pod moim adresem, wytrwałość czytaniu i że wciąż jej się podoba!! :))

niedziela, 4 maja 2014

Rozdział 11.

PRZECZYTAJCIE NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM :))

_________________________________________________
Moje oczy poszerzyły swoje rozmiary a z gardła wyrwał się cichy jęk, gdy usłyszałam dźwięk łamiących się kości i zobaczyłam wytatuowanego blondyna opadającego bezsilnie na ziemię. Jednak Niall nie miał w zamiaru na tym poprzestać i wymierzył mu kopniaka w brzuch. Dosłownie mogłam usłyszeć jak całe powietrze umyka z płuc chłopaka. Nie mogłam już dłużej na to patrzeć i odwróciłam wzrok w drugą stronę. Kątem oka dostrzegłam Liam'a kierującego się w stronę dwójki blondynów i odciągającego Niall'a od swojej 'ofiary'. Cała akcja nie trwałą dłużej niż kilka sekund, jednak dla mnie była to wieczność.
Nie mogłam nigdzie dostrzec szatyna, któremu wymierzyłam wcześniej policzek. Oh, świetnie. Pewnie zostawił swojego przyjaciela na pastwę losu i spierdolił gdzie pieprz rośnie. Jednak gdy po raz kolejny odwróciłam wzrok, dostrzegłam kilkanaście metrów przed sobą postać, próbującą podnieść się z podłogi.. Każda próba kończyła się klęską. Chłopak wyglądał.. Cholera, nie potrafię nawet znaleźć na to słów. Zmasakrowany.. Uwierzcie mi, nie wyraża tego co zobaczyłam nawet w 60%!
Poczułam jak wszystko w środku wywraca mi się do góry nogami, a żołądek podchodzi mi do gardła. Nie mogłam już dłużej wytrzymać i upadłam na kolana chowając twarz w dłoniach.
-Niall, co Ty zrobiłeś? - wyjęczałam słabo podnosząc głowę do góry. Poczułam jak pierwsze łzy cisnął mi się do oczy. W co ja się wpakowałam?! Chłopak nagle przestał się szarpać i odwrócił głowę w moją stronę. Coś mi mówiło, że nie miał zielonego pojęcia, że tutaj byłam. Zaczął rozglądać się do okoła jakby nie wiedział co właśnie się stało. Chyba sobie kurwa jaja ze mnie robisz..
-Jo.. - wydusił z siebie patrząc na mnie szeroko otwartymi oczami..
-Idziemy - Liam wysyczał przez zaciśnięte zęby, ale żadne z nas się nie ruszyło. - No spierdalamy stąd! -powiedział głośniej i zaczął ciągnąć Niall'a w stronę samochodu.
Wciąż siedziałam na ziemi z otwartymi ustani nie wiedząc co mam ze sobą zrobić. Oni żartują, prawda?! Muszą żartować.
-Jo, wstawać - mój przyjaciel nachylił się nade mną i złapał za rękę próbując mnie podnieść.
-Chyba zwariowałeś - wydarłam się na niego nagle. - Nie możemy ich tutaj tak zostawić. Co wy do cholery sobie myślicie?! Przecież oni ledwo żyją - wciąż krzyczałam na dwójkę zdezorientowanych chłopaków przede mną. - Nie ma mowy, musimy zadzwonić po karetkę - wyjęczałam i zaczęłam podnosić się z ziemi i przeszukiwać swoje kieszenie w poszukiwaniu telefonu. Cholera!  Musiałam zostawić go w samochodzie.
-Jo, słońce. Uwierz mi, na prawdę musimy iść. Obiecuje Ci, że wezwiemy karetkę, ale nie możemy tutaj zostać - głos Liam'a był łagodniejszy, ale jego słowa jakby do mnie nie docierały.
-Kim Ty jesteś? - potrząsnęłam głową patrząc na niego. Chłopak zamknął oczy i wypuścił głośno powietrze.
-Na prawdę to nie jest pora na takie rozmowy. Obiecuję Ci, że wszystko Ci wytłumaczymy, ale chodźmy - tym razem odezwał się Niall. Popatrzyłam na niego z niedowierzaniem w oczach i nim się spostrzegłam moja dłoń znalazła się na jego policzku.
Obeszłam dwójkę chłopaków i zaczęłam kierować się w stronę samochodu. Wyjęłam z niego swoją torebkę i telefon, a następnie rzuciłam kluczyki do Liam'a.
-Co Ty robisz? - zapytał zdezorientowany chłopak.
-Idę do domu. - powiedziałam, odwróciłam się do nich plecami i zaczęłam iść w stronę domu.
-Jo, nie wygłupiaj się i wsiadaj do samochodu  - usłyszałam za sobą głos i poczułam jak ktoś łapie mnie za ramię. Odwróciłam się by napotkać niebieskie oczy wgapiające sie we mnie.
-Nie dotykaj mnie - strąciłam dłoń Niall'a - i dajcie mi na razie święty spokój! Muszę się przejść - po raz kolejny się odwróciłam i przyśpieszyłam kroku.
Chłopaki dali za wygraną i chwilę później usłyszałam jak odpalają auto. Wyciągnęłam z torebki telefon i zadzwoniłam na pogotowie. Anonimowo..

***
-Gdzie Ty do cholery byłaś! - usłyszałam znajomy głos, wrzeszczący na mnie gdy tylko przekroczyłam próg domu.
-Musiałam się przejść, ochłonąć - powiedziałam zmęczonym głosem.
-Liam i ten cały Niall wparowali tu jakieś pół godziny temu, zabrali Ness i wyszli bez słowa wyjaśnienia. Powiedzieli tylko, że nie będziesz miała ochoty ich oglądać jak wrócisz, dlatego tak szybko się zmyli. Możesz mi wyjaśnić o co w tym wszystkim chodzi? - jej głos przyprawiał mnie o ból głowy, a zielone oczy wywiercały dziurę w brzuchu - Wyglądasz okropnie - dodała po chwili.
-Dzięki - uśmiechnęłam się słabo. - Przepraszam Cię, ale na prawdę już nie mam dzisiaj siły na to gówno - powiedziałam i zaczęłam kierować się do swojego pokoju. Gdy byłam w połowie schodów usłyszałam za sobą głos Zayn'a
- Jo.. - zatrzymałam się i odwróciłam się w jego kierunku, stał u szczytu schodów. - Możesz mi w końcu wyjaśnić co się tutaj dzieje? - zapytał cicho. Komu jak komu, ale akurat jemu wsiałam wyjaśnienia. Przyjechał specjalnie dla mnie ponad 100km a ja go olałam i zostawiłam samego w domu, wśród ludzi których kompletnie nie znał (nie to żebym ja ich znała, ale cóż..). Machnęłam do niego ręką, dając mu znać żeby szedł za mną. Wszedł do mojego pokoju chwilę po mnie, zamykając drzwi i usiadł na łóżku.
-Więc? - zapytał i zaczęłam swoją historię..
Słuchał w skupieniu, co jakiś czas kiwając głową, że rozumie, albo otwierając szerzej oczy w zdziwieniu. Gdy skończyłam swoją opowieść popatrzyła na mnie ze współczuciem w oczach.
-Nie wiem czy to Twój anioł stróż czy jakieś fatum - powiedział. Zaśmiałam się pod nosem, ponieważ to samo pytanie krążyło mi po głowie.
-No dobra - przerwałam trwającą kilka chwil ciszę. - Dość o mnie. Wiesz już wszystko. - chłopak pokiwał głową - teraz Twoja kolej. Miałeś mi coś ważnego do powiedzenia. - na te słowa wyrósł mu wielki uśmiech na twarzy.
-Oświadczyłem się Perrie! Powiedziała tak! - powiedział z ekscytacją w głosie, a mi opadła szczęka.
-C-co?! - zapytałam a moje oczy podwoiły swoje rozmiary. -Przecież macie dopiero po 19 lat! - niemal krzyknęłam i zerwałam się z łóżka. Zobaczyłam jak uśmiech momentalnie znika z twarzy mojego przyrodniego brata.
-Jezu! Wszyscy mówią to samo. - powiedział podirytowany - ze wszystkich ludzi myślałem, że Ty akurat zrozumiesz!
-Przepraszam - wyszeptałam - na prawdę się cieszę. Po prostu mnie zaskoczyłeś. Jezu! Oświadczyłeś się - krzyknęłam w końcu  w ekscytacji - uwielbiałam Perrie* i na prawdę cieszyłam się razem z nim. - musisz opowiedzieć mi o wszystkim. - położyłam się na łóżku obok niego. Cała noc upłynęła nam na rozmowie o ich związku, nie wiem nawet kiedy zasnęliśmy..

***

Obudziły mnie przebijające się do mojego pokoju promienie słońca. Wyciągnęłam spod poduszki telefon i zerknęłam na zegarek 8:06. Wiedziałam, że nie będę mogła dzisiaj spać, budziłam się całą noc.. Zapowiadał się długi dzień. 
Wstałam z łóżka i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam z niej legginsy i duży t-shirt i naciągnęłam strój na siebie. Popatrzyłam na siebie w lustrze i westchnęłam tylko na to co zobaczyłam. Gorzej już może nie będzie. Zebrałam poczochrane włosy i związałam je w kucyk. Weszłam do łazienki, szybko umyłam zęby i przemyłam twarz zimną wodą. Chwilę później byłam już w kuchni robiąc sobie śniadanie. 
Wczorajszy dzień minął mi szybko. Rano pożegnałam się z Zayn'em, posprzątałyśmy z Meg dom po imprezie, a potem cały dzień spędziłam w restauracji parząc ludziom kawę. Gdy wróciłam do domu zostałam zasypana przez Ruth gradem pytań, których tak strasznie unikałam rano i w końcu musiałam jej wszystko opowiedzieć. Gdy skończyłam, obejrzałam razem z moją ulubioną parą film i poszłam spać. 
Dzisiaj nie miałam nic do roboty! Dosłownie nic. Zapowiadał się najgorszy dzień w moim życiu. Meg miała prawie cały dzień uczelnię, a ja miałam wolny dzień zarówno w szkole jak i w pracy. Ness nalegała, że weźmie moją zmianę, jako że wiedziała jaki jest dzisiaj dzień.. W taki sposób zostałam sam na sam ze swoimi myślami.. 
Zjadłam śniadanie i poszłam do sklepu po zapasy, gdyż nasza lodówka była pusta. Posprzątałam dom i usiadłam bezwładnie na kanapie nie mając już nic do zrobienia. Włączyłam telewizor i zaczęłam skakać po kanałach. Żaden program nie przykuł mojej uwagi na dłużej niż 10 minut.
Po godzinie bezczynnego wgapiania się w telewizor, wstałam z kanapy i poszłam do swojego pokoju. Było już po 13. Przebrałam się w dres, wzięłam mp3 i założyłam słuchawki. Chwile później wyszłam z domu, zamykając drzwi i zostawiając klucz pod doniczką. Znając Meg, na pewno zapomniała klucza.
Kierowałam się w stronę starej szkoły, którą kiedyś tak bardzo lubiłam. Weszłam przez rozwalony płot na boisko za budynkiem. Prawie nic się tutaj nie zmieniło. No może poza większą ilością rozwalonych i wyblakłych ławek na trybunach.
Włączyłam muzykę i zaczęłam biegać w kółko z głową zwieszoną w dół nie myśląc o niczym, odłączając się od świata. Dziwiłam się że wciąż mam tak dobrą formę. Parę lat temu trenowałam kosza (co przy moim wzroście 160 wszystkim wydawało się śmieszne), ale po wydarzeniach sprzed równo dwóch lat porzuciłam to na dobre. I znowu wydarzenia z listopada 2011 przeszyły moje myśli. Zatrzymałam się ciężko oddychając i oparłam ręce o kolana. Podniosłam głowę do góry, rozglądając się do okoła. I w tedy dostrzegłam znajomą sylwetkę. Cholera jasna! Tylko go mi dzisiaj brakowało. Skrzywiłam się pod nosem i zdjęłam słuchawki prostując się.
-Co Ty tutaj robisz? - krzyknęłam kierując się w jego kierunku.
-Meg powiedziała mi, że pewnie tutaj Cię znajdę - to chyba nie była odpowiedź na moje pytanie.
-W takim razie, po co mnie szukałeś?! - zapytałam coraz bardziej podirytowana, zbliżając się do chłopaka.
-Zgubiłaś to u mnie w samochodzie - Niall wyciągnął z kieszeni dobrze mi znany naszyjnik ze słonikiem, z którym nigdy się nie rozstawałam. Moja dłoń odruchowo powędrowała do mojej szyi. Nie było go tam.
Podbiegłam szybko do chłopaka i wyrwałam mu naszyjnik. Dlaczego akurat dzisiaj?! Nie mogłam go zgubić za miesiąc.. Albo wcale.
Przewiesiłam naszyjnik przez dłoń i wpatrywałam się w niego przez dłuższą chwilę. Łzy zaczęły się cisnąć do kącików oczu.
-Wszystko w porządku? - zapytał chłopak nachylając się nade mną.
-Ta.. Nie ważne. - odpowiedziałam wycierając pierwszą łzę spływającą po moim policzku.
-Daj mi to. - Niall zabrał naszyjnik z mojej ręki. - Obróć się i podnieś włosy - rozkazał. Zrobiłam co mi powiedział i chwilę później wisiorek znów znajdował się na swoim miejscu. - A teraz powiedz mi co się stało. - wciąż słychać było władczy ton w jego głosie. Wiedziałam, że nie da za wygraną, więc odetchnęłam ciężko.
-Dostałam go od kogoś z kim powinnam teraz być - powiedziałam najkrócej i kolejna łza spłynęła po moim policzku. Tym razem to Niall wytarł ją swoim kciukiem. Wzdrygnęłam się na dotyk jego dłoni na mojej skórze.
-Więc dlaczego nie jesteś teraz z tą osobą? - po co tyle pytań?! Odczep sie już..
-Bo jest ponad 300 kilometrów stąd. Eh.. Nie ważne. Skończmy temat - ucięłam.
-Chodź - chłopak niespodziewanie złapał mnie za dłoń a przyjemne ciarki rozeszły się po moim ciele. Zaczął ciągnąć mnie w dół schodów.
-Ej. - krzyknęłam i zatrzymałam się na schodku wyżej niż był Niall. Chłopak nie zareagował i pociągnął mnie za dłoń. Niemal spadłam ze chodów, lecz chłopak zdążył mnie złapać tuż przy sobie. Nasze twarze dzieliło kilka centymetrów. Wpatrywałam się w jego niebieskie oczy przez kilka sekund i czułam jak zasycha mi w gardle.
W końcu cofnęłam się o dwa kroki i odwróciłam głowę.
- Myślę, że lepiej będzie jeżeli wrócę tam i jeszcze pobiegam - powiedziałam..
-Po prostu chodź - Niall odezwał się ze spokojem w głosie i znów zaczęliśmy kierować się w stronę jego samochodu.
7 minut później wysiadaliśmy z jego wozu u mnie pod domem.
-Idź się przebrać. - powiedział otwierając przede mną drzwi frontowe.
-Co? - popatrzyłam na niego niepewnie. O co temu kolesiowi chodziło?
-Ja pogadam z Meg. Masz pół godziny - powiedział i zniknął w kuchni. Stałam chwilkę w holu nie wiedząc co się dzieje, ale w końcu zrobiłam to o co 'prosił'. Weszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic, osuszyłam się i zarzuciłam na siebie czarne jeansy, koszulę w tym samym kolorze i czarne botki na niskim obcasie. Czerń była dzisiaj moim kolorem.. Zdecydowanie.
Po 20 minutach zeszłam na dół
-A więc Leand? - usłyszałam głos Niall'a.
-Jestem gotowa - powiedziałam wchodząc do kuchni.
-No to jedziemy - chłopak wstał z krzesła i uśmiechną się do mnie.
-Gdzie? - zapytałam niepewnie, prawdopodobnie znając już odpowiedź.
-Do Leand - odparł łapiąc mnie za rękę i kierując się w stronędrzwi. Popatrzyłam niepewnie na Meg, która tylko pomachała mi na pożegnanie.

***
Niezręczna cisza podczas jazdy samochodem była już przytłaczająca. Nikt z nas nie odezwał się przez ponad pół godziny drogi., co jakiś czas tylko zerkaliśmy na siebie niepewnie.
-Dlaczego to robisz? - zapytałam w końcu.
-Co? - chłopak zmarszczył brwi.
-To. Dlaczego mnie tam wieziesz? 
-Bo jestem Ci coś winien - odpowiedział po chwili zastanowienia. 
-Winien jesteś mi przede wszystkim wyjaśnienia. - popatrzyłam na niego skanując go dokładnie. Rozcięta brew, napuchnięta warga i strupy na knykciach dłoni, które mocniej zacieśniły się na kierownicy. 
-Nie teraz. Nie uważam, żeby to była najlepsza pora -powiedział cicho.
-Okej. - powiedziałam i na tym skończyła sie nasza wymiana zmian. Oparłam głowę o szybę i zamknęłam oczy. Byłam zmęczona po nieprzespanej nocy i bieganiu. Sen dobrze mi zrobi. Poza tym sen był lepszy niż cisza. Nawet radio nie grało. 
Gdy już zasypiałam, usłyszałam jeszcze głos Niall'a
-Poza tym, jest w Tobie coś niezwykłego - te słowa na pewno nie były przeznaczone dla moich uszu. 

***

-Wstawaj - poczułam lekkie szarpnięcie za ramię i otworzyłam oczy. Było już ciemno, ale dokładnie wiedziałam gdzie się znajdowaliśmy. -Jesteśmy na miejscu. Weź rzeczy z tylnego siedzenia. Ja poczekam tutaj, nie musisz się śpieszyć. - nic nie powiedziałam tylko pokiwałam głową. Odwróciłam się, zabrałam to co leżało za mną i wyszłam z samochodu.
Otworzyłam bramkę przede mną i zaczęłam iść krętymi, wąskimi ścieżkami dochodząc do miejsca, które tak dobrze znałam. Do miejsca gdzie spędziłam prawie każdy dzień przez ostatni rok mojego życia, gdy w końcu dałam radę wstać z łóżka.
-Część Michael - powiedziałam cicho..

_______________________________
*żeby nie było, ja nikogo nie shippuję! 
mam nadzieję, że siępodoba.
lov ja x

ps. zaczynamy z koleżanką tłumaczyć bardzo fajne opowiadanie o Ashton'ie Irwinie.
Jeszcze nic nie ma, ale niedługo zaczynamy.
Zapraszam:
http://ashtonirwin-7-15.blogspot.com/  :))

ps2. jeżeli nie chcecie być już informowani po prostu dajce mi znać. tutaj lub na tt :))

wtorek, 15 kwietnia 2014

Rozdział 10.

-A Ty księżniczko, gdzie się pod wybierasz?  - poczułam uścisk dłoni na nadgarstku i delikatne szarpnięcie. Stałam twarzą w twarz z wysokim szatynem z tunelami w uszach i kolczykiem w brwi. Jego mina mówiła, że jest bardzo zadowolony ze swojego zachowania. Co to do cholery jasnej ma być?! Czy ja mam nad sobą jakąś niewidzialną aurę, która przyciąga pieprzone kłopoty? Serio?! To chyba trochę za dużo jak na jedna osobę. Miałam już tego, delikatnie mówiąc, po dziurki w nosie.
Kątem oka zauważyłam jak Niall otwiera usta, by coś powiedzieć. Nie zdążył jednak wydusić słowa, gdyż zaskoczyłam go, wszystkich w okół a nawet samą siebie, gdy moja dłoń z pełnym impetem wylądowała na twarzy chłopaka stojącego na przeciwko mnie, pozostawiając czerwony ślad na jego twarzy.
-Nie jestem żadną , pieprzona księżniczką! - wycedziłam przez zaciśnięte zęby, świdrując chłopaka spojrzeniem. Wyrwałam się z uścisku bruneta i pewnym krokiem skierowałam się do drzwi, słysząc za sobą zgłuszony chichot Niall`a.
Gdy otworzyłam drzwi, uderzyło we mnie chłodne, Londyńskie powietrze. Złapałam się za brzuch i zgięłam się wpół. Powietrze uszło ze świstem z moich płuc i zaciągnęłam się świeżym tlenem, dopiero wtedy zdając sobie sprawę jak długo wstrzymywałam oddech. Podbiegłam szybo do samochodu i wdrapałam się na miejsce kierowcy. Oparłam głowę o siedzenie i pozwoliłam dać ujście moim emocjom. Wrzasnęłam na całe gardło, a z moich oczu wypłynęło kilka łez, które szybko wtarłam. Mój oddech przyśpieszył, serce waliło jak oszalałe, a ręce trzęsły się jak jeszcze nigdy.
Wyciągnęłam z kieszeni  telefon i wykręciłam numer Liam`a, czekając aż odbierze. Nic z tego. Na prawdę teraz musiał mi to robić? Cholera jasna! Nie miałam czasu na zastanawianie się do kogo dzwonić, kto odbierze itp. Włączyłam w telefonie aplikacje GPS i wpisałam adres mojego domu. Szczerze powiedziawszy, nie miałam pojęcia jak wrócić. W tym momencie, prawdopodobnie nie pamiętałam nawet jak się nazywam.
Gdy tylko się troszkę uspokoiłam, a na ekranie telefonu pokazała się droga, którą mam jechać, odpaliłam silnik i zjechałam z parkingu, kierując się do mieszkania.

~

Wpadłam do domu jakby się paliło, szukając wzrokiem Liam`a.
-Zatańczysz maleńka? - usłyszałam za sobą głos i poczułam jak cudze ręce oplatają mnie w talii.
-Spadaj, pajacu - wyrwałam się z objęć pijanego chłopaka, nie zawracając sobie nawet głowy tym by na niego spojrzeć. Usłyszałam za sobą jakieś niewyraźne przekleństwa skierowane do mojej osoby, ale jakoś nie bardzo mnie to interesowało w tym momencie.
W domu była mniej ludzi niż dwie godziny temu, gdy go opuszczałam i ani śladu Liam`a. Modliłam się tylko o to by jeszcze nie wyszedł.
-Hej! Gdzie byłaś? Szukałem Ciebie wszędzie. - znajomy głos zawołał za mną. Odwróciłam sie na pięcie by zobaczyć wkurzonego Zayn`a.
-Słucha, przepraszam - powiedziałam żałosnym tonem, zdradzającym moje zdenerwowanie. - Na prawdę nie mam czasu się teraz tłumaczyć. - znowu zaczęłam błądzić wzrokiem po pokoju szukając wysokiego szatyna, lub szatynki z burzą loków na głowie.
-Eh.. Co się stało? - zapytał ostrożnie, widząc w jakim jestem stanie.
-Mhm, nic, nic. - w zasadzie, tak na prawdę nie miałam pojęcia co dokładnie się stało. - Przepraszam, na prawdę przepraszam, ale widziałeś może Liam`a? Potrzebuję go.
-Chyba widziałem go ostatnio z Ness, na huśtawce, na podwórku - odpowiedział, marszcząc brwi.
-Dzięki! - krzyknęłam na odchodne, biegnąc jak najszybciej na zewnątrz, gdzie zobaczyłam roześmiana pare.
-Liam!! - zadyszana podeszłam do chłopaka. - Musisz ze mną pojechać.
-Co? Gdzie? - chłopak wyglądał na zaskoczonego i wcale mu się nie dziwiłam.
-Byłam w takim miejscu z Niall`em - na te słowa chłopak wyglądał na jeszcze bardziej zszokowanego - potem Ci to wyjaśnię! - odpowiedziałam na  niezadane pytanie. - W każdym razie, pojawiło się dwóch typów. Wysocy, wytatuowanie, z masą kolczyków. Niall kazał mi, cytuję, `spierdalać`. - wyjaśniłam tworząc w powietrzu palcami znak cudzysłowia.
-Travis i Michael - westchnął zrezygnowany Liam, patrząc na Agnes i pocałował ją w policzek. - Przepraszam, ale muszę jechać nim stanie się coś złego. - powiedział smutno wstając. -Dawaj kluczyki - popatrzył na mnie stanowczo.
-Chyba oszalałeś! Jadę  Tobą! - krzyknęłam.
-Nie ma mowy! - odwrócił się w moja stronę z wyrazem niezadowolenia. - Uwierz mi, nie chcesz zobaczyć tego, co tam się zapewne stało! -Niemal krzyczał na mnie.
-Gówno mnie to obchodzi! - Nie zostawałam mu dłużna. - Nie wiesz nawet gdzie to jest. - wycedziłam przez zęby i wyminęłam chłopaka kierując się na przód domu.
Nie czekając na przyjaciela wsiadłam do samochodu i zapaliłam silnik. Liam wskoczył na miejsce pasażera kilka sekund po mnie i dał mi znak bym ruszała.
-Możesz mi powiedzieć kim są ci kolesie? - zapytałam przerywając ciszę.
-Skąd znasz Niall`a?
-Cholera, Liam! Teraz to na prawdę nie jest ważne. - odparłam poirytowana.
-Eh.. Wiesz już może, że Niall trenował kiedyś boks? - pokiwałam tylko głową. - W skrócie, Travis jest powodem dla którego musiał zrezygnować. To na prawdę długa historia i to nie ja powinienem Ci ją opowiadać. - znowu pokiwałam głową. Na razie tyle mi wystarczyło. Ale na wspomnienie o boksie przeszły mnie ciarki. Na prawdę zaczynałam się bać co tam mogło się wydarzyć.
10 minut później byliśmy na miejscu. Zatrzymałam się w tym samym miejscu co poprzednio.
-Byliśmy w tym sklepie - wskazałam palcem na drugą stronę ulicy.
-Zostań w samochodzie - nakazał Liam. Oczywiście nie miałam zamiaru go słuchać i wyskoczyłam z auta zaraz za nim.
-Cholera jasna, Jo!! Czy Ty na prawdę musisz być taka uparta? - zapytał chłopak z rezygnacją w głosie na co tylko wzruszyłam ramionami. Na prawdę nie miała teraz ochoty na dyskusję. Serce waliło mi coraz szybciej im bliżej sklepu byliśmy. Jednak pomieszczenie okazało się już zamknięte.
-Zajebiście - wyjęczał Liam.
-Zamknij się. - uciszyłam chłopaka i zaczęłam się kierować w stronę ścieżki za budynkiem, prowadzącej do nieoświetlonej uliczki, z której, jak mi się wydawało, dochodziły mnie jakieś odgłosy.
I nie myliłam się. Gdy tylko skręciliśmy w odpowiednią stronę naszym oczom ukazała się trójka chłopaków z których jeden ledwo podnosił się z ziemi, a dwóch innych stało na przeciwko siebie. Jeden z blondynów trzymał drugiego za koszulkę i uderzył go pięścią w twarz.
Niall był tym, który zadawał ciosy...
Co do jednego Liam miał rację.. Nie chciałam na to patrzeć.

_______________________________________________________________________________
Yep! Nowy rozdział.
muszę przyznać, że chyba mój ulubiony!
lov ya.
Jo x

PS Wesołych Świąt robaczki!! :*:*

wtorek, 8 kwietnia 2014

Rozdział 9.

Siedziałam jeszcze chwilkę na łóżku zbierając się w sobie. Wzięłam dziesięć głębokich wdechów, wstałam i podeszłam do lustra.
Nie, nic się nie zmieniło. Wciąż wyglądałam jak siedem nieszczęść.
Westchnęłam cicho i skierowałam się do szafy by wyciągnąć ulubione jeansy i czarny t-shirt. Naciągnęłam ubranie na siebie, na nogi założyłam znoszone vansy. Weszłam do łazienki, szybko poprawiłam makijaż a włosy związałam w kucyka. Od razu lepiej. Czuła się tysiąc razy lepiej i w moim mniemaniu, wyglądałam też tysiąc razy lepiej.
Nim wyszłam z pokoju złapałam bordową koszulę w kratę i zarzuciłam ją na ramiona.
Gdy zamknęłam drzwi i stanęłam u szczytu schodów, zaklęłam pod nosem. Wszyscy goście stali przy schodach wpatrując się we mnie, na samym środku stała Meg, trzymając w  rękach tort, na którym widziały zapalone świeczki 2 i 1. Chciałam zapaś się pod ziemię. Dobra mina do złej gry  powtarzałam sobie w myślach.. Jakim cudem nie zwróciłam uwagi na to, że tak nagle w całym domu zapanowała cisza?
Gdy Ruth mnie ujrzała, zmieszała się delikatnie widząc to jak wyglądam.No cóż.. ja też nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Znajomy głos Harry`ego zaczął śpiewać `sto lat` i wszyscy się do niego przyłączyli. Niech strzeli we mnie jakiś piorun czy coś.. PROSZĘ?!
Zeszłam na dół i stanęłam przed przyjaciółką. Nie wiedziałam co mam tak na prawdę ze sobą zrobić. Wyratował mnie znajomy głos, dochodzący z tyłu pokoju.
-To teraz myśl życzenie i gaś świeczki - darł się mój brat.
Uśmiechnęłam się pod nosem i nachyliłam delikatnie biorąc głęboki wdech i zdmuchnęłam ogień. Szopka skończona, wszyscy się rozeszli. W kącie salonu zauważyłam masę pakunków. Na cholerę oni mi to wszystko przynieśli? Przecież nawet się nie znamy..
Gdy kierowałam się w stronę wyjścia, ktoś szarpnął mnie za ramie.
-Co to do cholery ma znaczyć? - zapytała mocno wkurzona Meg.
-Eh. - westchnęłam zrezygnowana. - Obiecuję, że wyjaśnię Ci to później. Teraz nie mam na to siły. Muszę po prostu stąd wyjść. - miałam nadzieję, że słyszy mój błagalny ton.
-Nie. Albo teraz albo się stąd ruszę. - Jezu! Weź się uspokój dziewczyno.
Obróciłam głowę w poszukiwaniu Niall`a. Gdy mój wzrok trafił na chłopaka, który stał przy drzwiach frontowych, pokazałam mu, żeby poczekał dwie minuty, na co kiwną głową. Złapałam moją koleżankę za rękę i pociągnęłam ją do łazienki, która na szczęście była pusta i o dziwo, jeszcze czysta.
-Więc? - ponaglała Ruth.
-Pamiętasz Louis`a, złamanego fiuta, o którym Ci opowiadałam?
-Jasne - dziewczyna zmarszczyła brwi nie wiedząc do czego zmierzam.
-Pojawił się dzisiaj, jako nieproszony gość - wyjaśniłam. - Na prawdę nie mogę tutaj zostać. Muszę odetchnąć. - Meg wyglądała na delikatnie zszokowaną, ale nic już nie powiedziałam, więc potraktowałam to jako jej `zgodę` i wszyłam z łazienki.
Czym prędzej dotarłam do drzwi i wyszłam z domu. Niall czekał już na mnie w jednym z wozów zaparkowanych pod domem. Wskoczyłam szybko do środka i zapięłam pasy.
-To gdzie chcesz jechać? - zapytał chłopak.
-Nie wiem - wzruszyłam ramionami. - Szczerze powiedziawszy nie znam zbytnio Londynu. Przyjeżdżałam tutaj niemal co roku, ale moja mama zawsze twierdziła, że jestem za młoda by samej zapuszczać się w głąb miasta - wywróciłam oczami na to wspomnienie. - Wiec, szczerze powiedziawszy, nie mam pojęcia gdzie moglibyśmy pojechać. Zaskocz mnie - uśmiechnęłam się do chłopaka, na co ewidentnie się zmieszał.
-Niall, na prawdę, jeżeli nie chcesz, nie musisz mnie nigdzie zabierać - wypaliłam widząc jego minę.
-Nieee, chyba mam fajny pomysł - puścił mi oczko i odpalił silnik. W radiu zaczęła lecieć piosenka jednego z moich ulubionych zespołów, All Time Low.
Podróż nie trwała długo, 15 minut zajęło nam by dotrzeć na miejsce.
Niall zatrzymał samochód przed małą chińską knajpką.
-Mam nadzieję, że lubisz azjatyckie żarcie. - popatrzył na mnie pytająco.
-W zasadzie to.. uwielbiam. - uśmiechnęłam się do niego. Na prawdę, chińska kuchnia była jedną z moich ulubionych.
Weszliśmy do małego pomieszczenia, w którym unosiły się orientalne zapachy. Poczułam jak burczy mi w brzuchu. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że jestem na prawdę głodna. Usieliśmy w kącie czekając aż podejdzie do nas kelner.
- Mają tutaj najlepszą chińszczyznę w całym Londynie. Była to moja mała tajemnica, ale skoro masz urodziny, to pomyślałem, że mogę się nią z Tobą podzielić. - powiedział blondyn od niechcenia. W tym samym momencie podeszła kelnerka by przyjąć od nas zamówienie. Zostawiłam to Niall`owie, który zamówił mi kurczaka curry i sajgonki, a sobie wołowinę w pięciu smakach.
-Przekonamy się czy rzeczywiście jest takie dobre jak mówisz. - zwróciłam się do chłopaka, gdy kobieta stawiała przed nami nasze jedzenie.
Rzeczywiście było pyszne, wręcz rozpływało się w ustach!
W czasie naszej małej kolacji dowiedziałam się że Niall pochodzi z Irlandii, a dopiero kilka lat temu przeniósł się do Anglii, jednak nie chciał powiedzieć mi dlaczego. Ma starszego brata o imieniu Greg, a Liama poznał w szkole.
Jest uroczym i zabawnych chłopakiem, ale wyczuwałam w nim jakiś dystans.. Nie koniecznie do mnie, ale po prostu do wszystkiego. Pomimo tego dobrze nam się rozmawiało,  śmialiśmy się z głupich rzeczy na całą restaurację, tak że kilkakrotnie przykuwaliśmy uwagę wszystkich klientów knajpy.. Raz nawet kelnerka nas upomniała.. UPS!
Gdy zjedliśmy i odbyliśmy małą kłótnię, o to kto ma zapłacić, wyszliśmy przed restaurację by zaczerpnąć świeżego powietrza.
-Dziękuję, było na prawdę pyszne. - odezwałam się do chłopaka
-Tylko nie mów o tym nikomu! Niech teraz to będzie nasz mały sekret - niebieskooki uśmiechną się do mnie. Nie wiem dlaczego, ale czułam się w jego towarzystwie dość komfortowo. Ostatnimi czasy w ten sposób czułam się jedynie przy bliskich mi osobach które znałam od lat. Chociaż wciąż trudno mi było patrzeć w jego niebieskie oczy..
Zaskoczył mnie strasznie gry złapał mnie za rękę i zaczął biec, ciągnąc mnie na drugą stronę ulicy. Po moim ciele rozeszły się przyjemne ciarki.. Miałam nadzieję, że tego nie poczuł.
-No chodź - krzyknął, otwierając przede mną drzwi czegoś co wyglądało jak antykwariat. Wszędzie były poniszczone książki, wielkie dwa `głębokie stoły wypełnione płytami winylowymi, box`y z kasetami do walkmen`a i VHS. Czułam się jak w innym świecie. Podobało mi się tam.
-Zauważyłem w Twoim pokoju gramofon i dużo książek. Chyba jestem jedyną osobą, która nie przyniosła Ci prezentu. Więc pomyślałem, że tutaj mogłabyś coś sobie wybrać - powiedział, widocznie zadowolony ze swojego pomysłu chłopak.
- I tak już wiele zrobiłeś zabierając mnie stamtąd. Poza tym uparłeś się żeby zapłacić za kolacje.. - przypomniałam mu. Na prawdę, nie potrzebowałam już nic więcej.
-Proszę się ze mną nie kłócić! - chłopak zrobił naburmuszoną minę. - Po prostu przepatrz to. Może akurat coś się trafi..
Kolejny raz nie trzeba było mi powtarzać. Gdy tylko weszliśmy do tego sklepu, od razu chciałam się rzucić na to wszystko. Przekopywałam kolejne płyty i książki, podniecając się coraz bardziej swoimi znaleziskami, Pink Floyd, Arctic Monkeys, Beatelsi i wiele innych.
- Proszę, proszę, proszę. Kogo my tu mamy. - usłyszałam niski, szorstki głos, spojrzałam na Niall`a, którego mięśnie widocznie się spięły gdy usłyszał te słowa. - Horan we własnej osobie - zaśmiał się chłopak. Szybko odwróciłam się na pięcie w jego stronę. Przede mną stało dwóch wysokich, wytatuowanych chłopaków z kolczykami w różnych miejscach. Nie wyglądali na zbyt przyjaźnie nastawionych.
-Spierdalaj stąd - wycedził Niall przez zaciśnięte zęby i wyciągnął z kieszeni kluczyk do samochodu. Z jakiegoś powodu wiedziałam, że mówi do mnie, pomimo tego, iż patrzył na kolesi przed nami. Dwa razy nie trzeba było mi powtarzać. Wiedziałam, że blondyn mówił poważnie. Wzięłam klucze z jego dłoni i ruszyłam w stronę wyjścia..


___________________________________
O Boże! w końcu.
wiem, że rozdział nie jest najlepszy i do tego krótki. osobiście uważam, że jeden z gorszych jaki napisałam.
przepraszam, pisałam go przez 3 czy 4 dni. wena nie dopisywałam.
postaram się bardziej następnym razem.
lov ya :) x


czwartek, 27 marca 2014

Rozdział 8.

Stałam jak zamurowana gdy chłopak kończył piosenkę i z wielkim uśmiechem na twarzy oderwał wzrok od gryfu. Wstał i odłożył gitarę w kąt, a zbiorowisko szybo rozeszło się po krótkich brawach. (serio?) Na środku salonu zostałam tylko ja i Liam, który uśmiechał się serdecznie.
-Chodź - chłopak złapał mnie za ramię i pociągnął za sobą w róg pokoju. O co tutaj chodzi? - Jo to mój przyjaciel Niall, Niall to dziewczyna o której Ci mówiłem. - powiedział zadowolony z siebie chłopak. Blondyn powoli odwrócił się w moją stronę i muszę przyznać, wyglądał na tak samo zszokowanego jak ja. Jak mógł nie wiedzieć, że to mój dom?
-Tak, cześć - odpowiedział chłopak lekko zmieszany na co uśmiechnęłam się do niego niepewnie. Najwidoczniej ta sytuacja również dla niego nie była zbyt komfortowa. Cholera!! Ostatnim razem jak go widziałam zrobiłam z siebie idiotkę i pocałowałam go. Poczułam jak oblewam się rumieńcem. Liam spogląda to raz na mnie raz na Niall`a nie wiedząc co się dzieje.
- Znacie się? - zapytał w końcu marszcząc brwi.
-Taa, opowia.. - miałam właśnie spiorunować go wzrokiem, ale na szczęście brunet przerwał mu wypowiedź.
-Oh. Przepraszam was, ale Ness zaraz będzie. Muszę po nią wyjść. Zaraz wracam - uśmiechną się do nas i szybko odwrócił, kierując się w stronę drzwi. Cieszyłam się że Niall nie mógł dokończyć tego co zaczął, ale czułam się za razem troszkę niekomfortowo zostając z nim sam na sam. Spojrzałam na chłopaka, który przypatrywał mi się obojętnie.
-Więc to Twoje urodziny? - zapytał.
-Taak. Szczerze powiedziawszy, akurat Ciebie się tutaj nie spodziewałam. - wypaliłam, natychmiast gryząc się w język. Chłopak wyglądał na rozbawionego.
-Ja również, nie wiedziałem, że to będą Twoje urodziny. Świat jest mały, nieprawdaż?
- Ta.. - odparłam. - Ale chyba wiedziałeś, że to mój domu? - zapytałam.
- Mhm - chłopak rozejrzał się dookoła. - Nie, nie bardzo. Po pierwsze wszystkie domy w tej okolicy są jednakowe, po drugie przyjechaliśmy od drugiej strony no i.. wtedy było ciemno. - blondyn delikatnie się zawahał.
-Tak, a`propos tamtej nocy.. - przerwałam by wziąć głęboki oddech. Tamta noc wciąż przywołuje niemiłe wspomnienia - nawet Ci nie podziękowałam. Przepraszam. I dziękuję.
Chłopak zaśmiał się pod nosem.
-Nie musisz anie przepraszać ani dziękować. Każdy normalny człowiek by się tak zachował.
-Jesteś tego pewien ?  - uśmiechnęłam się do niego. - Ah! I mam przecież jeszcze Twoja bluzę - uderzyłam się ręką w czoło. Jak mogłam zapomnieć? - Zaraz Ci ją oddam - powiedziałam szybko i zwróciłam się w stronę schodów gotowa ruszyć na górę, lecz Niall mnie powstrzymał.
- Przestań - uśmiechnął się. - Nie mam nic dla Ciebie, więc potraktujmy tę bluzę jako Twój prezent urodzinowy.  - ulżyło mi delikatnie. Bluza wciąż spoczywała na dnie kosza na pranie, odkąd wrzuciłam ją tam po tym gdy miałam ją na sobie pierwszy i ostatni raz. - Poza tym na Tobie i tak wyglądała o wiele lepiej. - niebieskooki skwitował lustrując mnie od góry do dołu. Poczułam jak moje policzki oblewają się rumieńcem. Po co do cholery był ten komentarz? Gdy miałam już otworzyć usta by powiedzieć coś idiotycznego usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Przepraszam, muszę otworzyć - powiedziałam i szybko pobiegłam do drzwi. W progu stał wysoki, ciemnoskóry szatyn z trzydniowym zarostem. Tego pana na pewno się tutaj nie spodziewałam.
-Zaayn!! - pisnęłam i rzuciłam mu się uradowana na szyje. - Co Ty tutaj robisz?  - zapytałam szczerząc się do niego.
-Oh! Co za miłe przywitanie. Również się cieszę, że Cię widzę siostrzyczko - zaśmiał się chłopak na co delikatnie uderzyłam go w ramię.
-Oh, wiesz przecież o co mi chodzi! - nie mogłam przestać się uśmiechać. Zayn nie był moim prawdziwym bratem, tylko takim.. przyszywanym. Moja mama wzięła ślub z jego tatą gdy miałam 15 lat. Nienawidziłam ich wtedy z całego serca. Zayn`a, jego tatę i 3 siostry. Szybko jedna zrozumiałam, że to do niczego nie prowadzi, a moi rodzice byli nieszczęśliwi żyjąc ze sobą. Będąc z Yaserem moja mam wyglądała na wiele szczęśliwszą. Z siostrami chłopaka wciąż nie dogadywałam się zbyt dobrze, ale z Zayn`em od razu znalazłam wspólny język. Dzielił nas tylko rok, słuchaliśmy tej samej muzyki, czytaliśmy te same książki i przede wszystkim, obracaliśmy się w tym samym towarzystwie. Był mi bliższy niż moi rodzeni bracia. Jako jedna z nielicznych osób został przy mnie po tym co się wydarzyło na naszej ostatniej imprezie, moich urodzinach 2 lata temu.. Cieszyłam się widząc go dzisiaj tutaj. Nawet nie wpadłabym na to, że się tu dzisiaj pojawi.
-Meg do mnie dzwoniła - odpowiedział na moje niezadane pytanie.. - Nie mógłbym przegapić takiej okazji. Pierwsza Twoja impreza.. od dłuższego czasu - zawahał się chłopak.
-Kiedyś musiałam do tego wrócić.
-Wszystkiego najlepszego, tak poza tym - chłopak przytulił mnie delikatnie - Proszę, to dla Ciebie. - wyciągnął do mnie rękę, którą wcześniej cały czas trzymał za plecami i podał mi małą kolorową torebkę. - To ode mnie i Perrie.
-Dziękuję. A właśnie, gdzie ona jest? - zapytałam rozglądając się za uroczą blondynką, która była dziewczyną mojego `brata`.
-Musiała zostać w Bradford. Mam dla Ciebie pewne nowiny - uniósł brwi do góry i uśmiechnął się zagadkowo. Gdy chciałam zapytać o co chodzi. - Ale nie dzisiaj, jutro. Dzisiaj chodzi o Ciebie!! A teraz przeprasza, przywitam się z Meg i Liam`em  - wyminął mnie szybko nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć.
Westchnęłam cicho, no dobra. Poczekam do jutra. Podeszłam do stolika z alkoholami by nalać sobie drinka, Gdy wzięłam kubek z nabojem w dłoń usłyszałam za sobą znajomy głos.
-Proszę, proszę, proszę.. Cześć maleńka - kubek wysunął mi się z rąk i spadł a podłogę tworząc kałużę u moich stóp. Poczułam jak cała się trzęsę, powoli odwracając się w stronę tego szyderczego uśmieszku. Gdy stanęłam twarzą twarz z Louis`em poczułam jak wnętrzności wywracają mi się do góry nogami.
-No chyba sobie kurwa jaja ze mnie robisz!- warknęłam przez zaciśniętą szczękę na co uśmiech chłopaka się rozszerzył.
-Wszystkiego najlepszego skarbie - wyszeptał chłopak zbliżając usta do mojego ucha. I wtedy poczułam ten zapach.. Pot, perfumy, alkohol ten ohydny zapach, którego miałam nadzieję nigdy więcej nie poczuć! Żołądek pochodził mi do gardła i mało brakowało a zwymiotowałabym na niego. Chociaż.. może to nie byłby wcale taki zły pomysł. W tym momencie poczułam jak czyjeś ramie oplata się w okół mojej tali. Nie widziałam go, ale wiedziałam kto to jest.
- Myślę, że powinieneś już wyjść - Niall powiedział pełnym powagi głosem.
-Oj chyba nie. Mam nadzieję się dobrze bawić - zaśmiał się szatyn nie odrywając ode mnie wzroku.
-W takim razie będę musiał siłą Cię stąd wynieść. Kto wie, może Twój nos znowu na tym ucierpi - skwitował ironicznie mój, po raz kolejny, wybawca. Wzrok Louisa w końcu oderwał się od mojej twarzy i powędrował w kierunku Niall`a. Wszystkie kolory uciekły z jego twarzy, w przeciągu pięciu sekund stał się blady jak ściana. Tego chyba się nie spodziewał.
-Spierdalajcie - wyszeptał pod nosem i chwilę później już go nie było.
Zaczerpnęłam szybko powietrza łapiąc się za brzuch.
-Wszystko w porządku? - ten koleś na prawdę lubi to pytanie.
-Nie. - odpowiedziałam krótko i ruszyłam w stronę schodów - przepraszam.
Szybko wbiegłam na górę i zamknęłam się w swoim pokoju opadając bezwiednie na łóżko. Łzy zaczęły się cisnąć do moich oczu. `KURWA MAĆ!`  wrzasnęłam w poduszkę, chociaż wiedziałam, że i tak mnie nikt by mnie nie usłyszał. Wstałam i podeszłam do lustra. Wyglądałam gorzej niż źle. Rozmazany makijaż, w oczach strach i do tego cała się trzęsłam.
Nagle usłyszałam pukanie do drzwi.
-Tak? - krzyknęłam.
-Można? - głos Niall`a dobiegał zza drzwi.
-Wejdź - odpowiedziałam zrezygnowana.
-Wszystko okej? - znów to samo pytanie.
-Tak już lepiej.
-Przyniosłem Ci szklankę wody. - wyciągną dłoń z napojem.
-Dzięki - wzięłam od niego kubek i usiadłam na łóżku szybko zerując napój. -Niall - zaczęłam, na co chłopak spojrzał na mnie pytająco. - Wiem, że nie znamy się zbyt długo.. W zasadzie nie znamy się wcale.. Ale czy mógłbyś mnie stąd zabrać, proszę? - zapytałam tak żałośnie, że aż samej siebie zrobiło mi się szkoda.
-Jasne. Będę czekał na dole. - odparł wychodząc i zamykając za sobą drzwi..

__________________________________________________________________
Witam :)
Widzę rozszaleliście się z komentarzami pod ostatnim rozdziałem.
Aż 3! Wow!!
Ale już mam to w dupie. Piszę dla siebie i nawet dla tych trzech osób.
Cieszę się, że jest jeszcze ktoś kto chce to czytać:))
Poza tym, przenoszę się powoli na wattpada : http://www.wattpad.com/42499430-same-old-shit-but-a-different-day-niall-horan-ff
+ zapraszam również do przeczytania mojego tłumaczenia opowiadania z Dark Louis`em: http://www.wattpad.com/42497843-letters-dark-louis-tomlinson-translated-pl
Następny rozdział postaram się dodać szybciej. :))
lov ya
Jo x

sobota, 8 marca 2014

Rozdział 7.


Stojąc za ladą czekam aż zegar wskaże czas zamknięcia lokalu. W zasadzie mogłybyśmy zamknąć jakieś dziesięć minut temu, ale wciąż w restauracji mamy gościa. Jeden starszy pan uparcie siedzi przy stoliku w koncie, czyta jedną z książek i od dwóch godzin sączy jedną kawę. Irytacja bierze górę. Gdyby nie był w podeszłym wieku dałabym mu do zrozumienia, że już zamykamy.
-Przepraszam Pana. Niestety musimy już zamykać. - słyszę głos Ness i czuję wielką ulgę. Poziom nudy w tym lokalu osiągnął dzisiaj apogeum.
-Oh! Przepraszam najmocniej. - odpowiada mężczyzna zachrypniętym głosem i wstaje od stolika. - Rzeczywiście zasiedziałem się - powoli kieruje się do drzwi i na koniec rzuca nam swój uroczy uśmiech. - Do poniedziałku drogie Panie.
-Dobranoc - rzucamy równocześnie.
Ostatnie trzy tygodnie wyglądały dosłownie tak samo. Praca, uczelnia, sen.. Ciągle te same twarze, te same głosy. Do kawiarni przychodzą wciąż Ci sami ludzie. Rozumiem, każdy ma swoje ulubione miejsce, ale nie popadajmy w rutynę. To jest do cholery Londyn. Miliony ludzi a ja wciąż i wciąż widzę te same osoby. Może to jednak dobrze, że zgodziłam się na tą imprezę.. A!! Impreza.
-Agnes! - krzyczę do dziewczyny, biorąc się za wycieranie stolików.
-Taa?
-Wspomniałam Ci o imprezie? - nie przypominam sobie, żebym jej o tym mówiła. Trochę głupio zapraszać ją na ostatnią chwilę.
-Nie, ale Meg dzwoniła do nas już tydzień temu. - uff. Moja przyjaciółka zawsze ma wszystko dopięte na ostatni guzik.
-Powiedz, że będziecie. - niemalże błagam wchodząc na zaplecze. -To moje urodziny, nie znam tutaj zbyt wielu osób.. A poza tym zdążyłaś już chyba poznać Meg. Zaprosi milin osób z czego 90% nie wie nawet o moim istnieniu. 
-Spokojnie - uspokaja nie dziewczyna. - Oczywiście, że będziemy. Nie przegapimy Twojego oczka*-mówiąc to puszcza do mnie oczko. - Poza tym Ruth mówiłam, że nie mieliście okazji świętować Twoich urodzin od 2 lat.
-Eh.. Nie byłam zbytnio w nastroju na świętowanie.. Rozumiesz - stanie.  - Słowa wypływają z moich ust. Miałam dzisiaj o tym nie wspominać, ani nawet nie myśleć. - Przyprowadźcie kogoś jak chcecie. 
-Jasne. Liam chyba umówił się z jakimś kolegą. - spogląda na mnie i się uśmiecha. - Może Ci się spodoba!
-Peeeewnie! - odpowiadam sarkastycznie. - Dlaczego wszyscy tak bardzo lubią bawić się w swatkę? - nim zdąży mi odpowiedzieć jestem już przy drzwiach gotowa do wyjścia. - To widzimy się wieczorem - posyłam jej buziaka i uciekam nim zacznie jęczeć. 
W końcu to moje urodziny, muszę się wyszykować. Zerkam na zegarek. Jest dopiero 16:30.. Goście mają przyjść na 20:30, ale bądźmy szczerzy, nikt nie pojawi się przed 21.
Gdy docieram do domu niemal nie poznaje swojego mieszkania. Wszystko jest poprzestawiane i wysprzątane na błysk. Drogocenne rzeczy Meg musiała gdzieś pochować.
-Wow! Czy pomyliłam adres? - Meg uśmiecha się szeroko na mój komentarz.
-Proszę, to dla Ciebie - wyciąga rękę i podaje mi mały pakunek, a następnie mnie przytula. - Wszystkiego najlepszego skarbie!! - krzyknęła mi do ucha. 
-Wszystkiego najlepszego Jo! - słyszę następny głos. Harry wynurza się z kuchni z ustami zapchanymi popcornem. Obie z Meg wybuchamy śmiechem. Dziewczyna podchodzi do niego i daje mu buziaka w policzek. Para jest nie rozłączna, w zasadzie odkąd się poznali. Muszę przyznać, że są uroczy, ale także irytujący. Czasem się zastanawiam czy Hazza się już do nas wprowadził. Nie mam nawet chwili by spokojnie porozmawiać z przyjaciółką, gdyż chłopak cały czas jest w pobliżu. Lubię go, ale nie przesadzajmy.. Oddalam od siebie te myśli, w końcu to nie czas ani nie pora.
-Dzięki i dziękuję za prezent. - uśmiecham się i wyciągam biały materiał z torebki. Sukienka! Oczywiście, że kupiła mi sukienkę.
-Pomyślałam, że mogłabyś nałożyć ją na dzisiejszą imprezę - dziewczyna brzmi na zadowoloną z siebie.
-Nigdy nie odpuścisz prawda? - pytam, a dziewczyna kiwa przecząco głową.- Eh.. No dobra, ale robię to tylko dla Ciebie. 

Dziewczyna wyrzuca ręce do góry w geście triumfu, a ja kieruję się do swojego pokoju. Gdy tylko przekraczam próg, jestem w szoku. Takiego porządku jeszcze tutaj nie widziałam. Meg, na prawdę stara się umilić mi ten dzień. Rzucam się na świeżo pościelone łóżko i zastanawiam się nad drzemką. Ostatecznie, niechętnie podnoszę się z łóżka i kieruję do łazienki. Ściągam brudne ciuchy, wrzucam je do kosza na pranie i wskakuje do wanny.
Meg zadbała dosłownie o wszystko! W wannie jest gorąca woda pełna piany, a dookoła porozstawiane są świeczki. Na malutkiej półeczce leży książka którą ostatnio czytam, `Duma i uprzedzenie`. Biorę ją do ręki i zagłębiam się w lekturze.
Nim się spostrzegę, woda jest już prawie zimna. Odkładam więc książkę na miejsce i szybko zanurzam się cała w wodzie, myję włosy i namydlam się. Spłukuję z siebie pianę gorącą wodą i wychodzę spod prysznica. Eh.. Przydał mi się taki relaks.
Wchodzę do pokoju i zerkam na zegarek, jest już prawie 19. Najwyższy czas zacząć się szykować. Ściągam ręcznik z głowy i wycieram włosy, które następnie susze i zawijam pasami wokół lokówki, formując długie fale, opadające mi na ramiona, a grzywkę upinam do góry. Następnie nakładam makijaż. Od mojego codziennego umalowania różni się jedynie tym, że na powieki nałożyłam eyeliner. Wyglądało to nawet nieźle. Gdy skończyłam na zegarku była już prawie 21. Z dołu dobiegała głośna muzyka i słyszałam krzątających się ludzi.
Nakładam szybko bieliznę i rajstopy a potem na ciało naciągnęłam sukienkę, którą podarowali mi Meg i Harry. Gdy stanęłam przed lustrem, niemal wstrzymałam oddech. Sukienka jest o wiele krótsza niż się tego spodziewałam, ale muszę przyznać, że wyglądam nieźle. Zakładam beżowe sandałki i schodzę powoli na dół. Dom jest pełen ludzi, których nigdy wcześniej nie widziałam. W tłumie dostrzegam loczka.
-Wow! - chłopak wydaje okrzyk `zachwytu` na mój widok, więc delikatnie uderzam do w ramie.
-Nie przeginaj - uśmiecham się.
-Wyglądasz na prawdę dobrze. Joana Derby w sukience. Muszę zapisać w swoim kalendarzu.
-Nie udawaj, że potrafisz pisać. - odgryzam się. - Myślisz, że jest tutaj ktoś kogo znam? - pytam.
-Gdzieś w tłumie chyba widziałem Ann.Spokojnie, Meg nie zapomniała o Twoich znajomych.
-O Boże!!!! - słyszę krzyk przyjaciółki za sobą i odwracam się powoli by na nią spojrzeć  Wyglądasz niesamowicie! -rzuca mi się na szyję.
-Dzięki - mamroczę. Chociaż jedna z nas jest zadowolona z w faktu, że mam na sobie ten skrawek materiału.
Ponad ramieniem Ruth dostrzegam w drzwiach Liama więc przepraszam parę i ruszam w jego stronę.
-Cześć piękna - wita mnie swoim najszczerszym uśmiechem i przytula delikatnie. -Wszystkiego najlepszego staruchu.
-Dziękuję. Gdzie Ness? - pytam rozglądając się.
-Będzie chwile później.
-A kolega?
-Heh, odstawia samochód. - puszcza do mnie oczko. O co im wszystkim chodzi? Przecież tylko zapytałam.
-Czego się napijesz? - pytam
-Na początek może piwo?
Odwracamy się i kierujemy do stolika zastawionego różnym alkoholami. Przechodzimy obok kolesia, który wymachuje rękami na wszystkie strony i jego pomarańczowy sok z wódką ląduje na mojej sukience
-Kuuurwa - jęczę cicho pod nosem i odwracam się w stronę Liama. - Przepraszam, chyba będziesz musiał obsłużyć się sam - wskazuje na plamę na mojej sukience. Chłopak kiwa głową a ja kieruję się do mojego pokoju.

Szybko zdejmuję sukienkę i ją zapieram. Nie chcę by została na niej plama, nawet jeżeli to jedyny raz gdy miałam ją na sobie. Wyszukuje w szafie jedną z moich nielicznych sukienek, w kolorze fioletu i zarzucam ją na siebie. Gdy wychodzę z pokoju zdaję sobie sprawę, że muzyka w głośnikach ucichła, a jedyne co słyszę to kojący głos śpiewający jedną z moich ulubionych piosenek, Wonderwall, przy dźwiękach gitary. Myślałam, że Meg schowała gdzieś moją gitarę.
Gdy schodzę na dół delikatnie przeciskam się przez tłum zgromadzony wokół sprawcy zamieszkania. Gdy stają tuż przed nim, w oczy rzuca mi się blond czupryna, chwilę później muszę zbierać swoją szczękę z podłogi.
-Niall..

*oczko-21 urodziny

_________________________________________________________________________________
Cześć skarby. :)
Przepraszam, że tak długo musieliście czekać na następny rozdział, ale szczerze mówiąc nie miałam ani weny ani ochoty.
Dziękuję wszystkim którzy czytają i komentują,
lov ya
Jo x 

środa, 12 lutego 2014

Rozdział 6.


Usłyszałam zgrzytanie kości i Louis upadł momentalnie na ziemię. Wyglądał jak dziecko we mgle. Jestem pewna, że jego szczęka bądź nos nie jest już w takim samym stanie jak przed chwilą.
Nieznajomy `złapał go za fraki` i podniósł. Tylko jeden cios a brunet wyglądał okropnie. Sińce pod oczami (co świadczyło o tym, że to jednak nos ucierpiał najbardziej), na policzku powoli pojawiało się zaczerwienienie a z wargi sączyła się krew. Nie powiem żeby było mi go szkoda.
-Przeproś grzecznie panią - niebieskooki wysyczał mu do ucha.
-Prze..przepraszam. - trochę za późno na skruchę. Ale chyba dostał dość dobrą nauczkę, nie musi więcej obrywać, dlatego też kiwnęłam delikatnie głową.
-A teraz zapamiętaj, że kobiet się tak nie traktuje i spierdalaj stąd - zawarczał mój wybawca i popchnął Louisa do przodu. Chłopak zatoczył się i zrobił dwa kółka w okół własnej osi, najwidoczniej dalej do niego nie dotarło co się dzieje. W końcu skierował się w stronę domu.
Stałam tam oszołomiona z koparą przy samej ziemi i nie wiedziałam do mam ze sobą zrobić. Jedyny ruch jaki potrafiłam wykonać był po to by zakryć swoje półnagie piersi dłonią. Koronkowy stanik nie był dobrym rozwiązaniem. Jako że moja koszulka leżała rozerwana na pół a koszula wymieszana z błotem nie miałam co na siebie zarzucić, a w takim stanie na pewno nie wrócę do domu. Ratował mnie jedynie telefon do Meg.
-Trzymaj - usłyszałam głos chłopaka stojącego przede mną i popatrzyłam na niego zaskoczona. Niemal zapomniała, że wciąż tu jest. Blondyn podawał mi szarą bluzę z wielkim napisem NIKE, którą jeszcze przed chwilą miał na sobie. Teraz stał przede mną w samym t-shirt`cie który opinał się na jego umięśnionym torsie. Wyciągnęłam dłoń i wzięłam od niego okrycie, które szybko zarzuciłam na siebie. Bluza była wielka, zasłaniała mi nawet spodenki i wyglądałam w niej jak w sukience. Ale przecież lepsze to niż nic. Emocje zaczęły ze mnie opadać i zrobiło mi się cholernie zimno.
-Chodź, odprowadzę Cię do domu - miękki i przyjazny głos chłopaka dotarł do mojego ucha.
-Poradzę sobie sama- wydukałam. Już i tak mi pomógł, ratując mi dupę. Taki superman jak on na pewno ma wiele ciekawszych rzeczy do roboty.
-Nie ma mowy żebym teraz zostawił Cie samą. - brzmiał stanowczo. Nie było sensu się kłócić. Dopadało mnie zmęczenie i jak najszybciej chciałam się znaleźć w swoim łóżku. Dobrze, że do domu było niedaleko. Kiwnęłam delikatnie głową, dając niebieskookiemu do zrozumienia, że nie będę z nim walczyć i powoli ruszyłam w odpowiednim kierunku.
-Potrafisz pojawić się w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie. - przerwałam narastająca, krępującą ciszę.
-Może jestem Twoim aniołem stróżem - chłopak uśmiechną się delikatnie w moim kierunku, a ja poczułam jak w moim gardle narasta wielka gula a w ustach robi się sucho. Przez głowę przeleciał mi tylko jeden obraz, Micke`a leżącego w szpitalu i trzymającego mnie za dłoń: `Będę Twoim aniołem stróżem, pamiętaj`. Pamiętam to jak dziś i nigdy nie zapomnę. Oczy zaczęły mnie piec i czułam jak spod powiek próbuje się wydostać słony płyn.
-Wszystko w porządku? - blondyn wyglądał na skonsternowanego. Szybko wróciłam do rzeczywistości i zamrugałam dwa razy nie dając łzom wypłynąć spod powiek.
-Chyba lubisz zadać to pytanie - uśmiechnęłam się do niego. - Jest ok. Więc skąd się tam wziąłeś?
-Akurat wracałem z treningu z uczelni i usłyszałem Twój głos. Nie brzmiał zbyt wesoło, dlatego postanowiłem zajrzeć między hangary i dalej wiesz co się działo. - chłopak spuścił wzrok na swoje dłonie.
-Tutaj trzeba skręcić. - wskazałam wąską uliczkę prowadzącą do domu babci. - Twój lewy sierpowy mógłby pewnie położyć każdego. Trener musi być z Ciebie dumny.
- Ta - chłopak wyglądał na rozbawionego. - Tyle, że ja akurat trenuje rugby.
-Oh. W takim razie pomyśl nad zmianą dyscypliny - wypaliłam. Ja pierdziele, kim ja jestem żebym pierdzielić taki głupoty.
-Trenowałem kick-boxing przez 7 lat. Mój tato jest trenerem. Niestety kontuzja pogrzebała moje szanse na osiągnięcie czegokolwiek w tym sporcie - usłyszałam gorycz w głosie chłopaka i smutek w jego oczach. Dziwne ale ukuło mnie to strasznie. Nie chciałam widzieć go smutnego. DLACZEGO?! Co mnie to obchodzi? Potrząsnęłam delikatnie głową próbując odgonić od siebie myśli.
-Przykro mi - popatrzyłam na niego posyłając mu smutny uśmiech. - Tak poza tym jestem Joana, Jo -właśnie sobie uświadomiłam, że jeszcze się sobie nie przedstawiliśmy. Strasznie chciałam znać jego imię. Cholera.
-Niall - blondyn posłał mi swój pełen uśmiech, który prawie ściął mnie z nóg. Trzeba przyznać, zapiera dech w piersiach!
-Jesteśmy na miejscu. - powiedziałam stając na ganku. - Wejdziesz na kawę? - wypaliłam. Nic innego nie przyszło mi w tej chwili do głowy.
-Nie - chłopak zaśmiał się pod nosem. Idiotka ze mnie. - Przepraszam, ale muszę już lecieć. Na razie, Jo - na odchodne posłał mi ten zniewalający uśmiech.
-Pa. - zaczęłam grzebać przy zamku, lecz nim nacisnęłam za klamkę, odwróciłam się i zawołałam - Niall.
Chłopak właśnie zszedł z ganka i popatrzył na mnie pytająco. Podeszłam do niego stając na najniższym schodku, pomimo tego blondyn wciąż był wyższy ode mnie. Ja pierdziele, kurdupel ze mnie! Stanęłam na palcach i pocałowałam chłopaka w policzek, po czym szybko odwróciłam się na pięcie i weszłam do domu zostawiając lekko zszokowanego Niall`a przed domem.
CO TO DO CHOLERY BYŁO? Tylko jedno pytanie wirowało mi w głowie gdy oparłam ją o chłodne drzwi. Meg jeszcze nie było w domu. Może to i lepiej..
Zapaliłam światło i podeszłam powoli do lustra. Wyglądałam żałośnie! Włosy potargane, makijaż rozmazany do tego porwane rajstopy i rozcięta waga. Na dodatek wciąż miałam na sobie bluzę Niall`a. Jak ja mu ją teraz oddam? Cholera! I chyba nawet zapomniałam mu podziękować za uratowanie mi skóry. Bardzo ładnie z mojej strony. Eh..
Nie miałam już siły na nic. Skierowałam się prosto do mojego pokoju, przebrałam się w pidżamę i opadłam na miękką pościel. Zasnęłam w ułamku sekundy.`Zaufanie to szmata` zamajaczyło mi jeszcze w myślach.


***
Obudziły mnie promienie słońca wpadające przez okno. A to coś nowego. Angielska pogoda częściej obfituje w deszcz niż słońce. Spojrzałam na zegarek, 9 rano.  I tak już nie zasnę. Zerwałam się z łóżka ale chwilę później znów na nie opadłam. Bolało mnie wszystko, dosłownie! Każdy najmniejszy skrawek mojego ciała krzyczał z bólu. Nie wspominając już o głowie, która wydawała się 10 razy cięższa niż zazwyczaj.
Spróbowałam jeszcze raz i powoli zwlekłam się z łóżka. Złapałam czystą koszulkę i majtki i weszłam do łazienki. Przeraziłam się swoim własnym odbiciem w lustrze. Oczy miałam podkrążone, a wargę spuchniętą. To, że nie zmyłam wczoraj makijażu wcale nie polepszał sprawy, wręcz odwrotnie.
Wzięłam szybki prysznic i zmyłam makijaż. Zarzuciłam na siebie ogromy t-shirt a mokre włosy zaplotłam w ręcznik, gdy mój żołądek dał o sobie znać.
Już na schodach słyszałam, że ktoś tłucze się w kuchni. Byłam pewna, że to Meg. Oh jakże się myliłam! Gdy stanęłam w drzwiach do małego pomieszczenia kompletnie mnie zamurowało! W naszej kuchni stał półnagi chłopak (dokładnie miał na sobie tylko bokserki) i pichcił coś na kuchence! Jego ciało pokrywały tatuaże a na głowie miał ogrom niesfornych loków Nieznajomy zauważył mnie i uśmiechną się do mnie serdecznie. Oh.. piękne dołeczki!
-Cześć, jestem Harry! Ty musisz być Jo - chłopak odezwał się gdy wpatrywałam siew niego jak w zjawę.
-Tak, cześć - uśmiechnęłam się niepewnie i `machnęłam` do chłopaka. Powoli wycofałam się z kuchni nie spuszczając oczu z loczka. Stanęłam przy schodach i krzyknęłam:
-Meeeg - chłopak wciąż się do mnie uśmiechał. Nawiedzony czy co?
-Co jest? - zapytała przyjaciółka zbiegając ze schodów i stając przede mną.
-Możesz mi powiedzieć kto to jest? - zapytałam cicho.
-Oh.. Harry - powiedziała dziewczyna i obróciła głowę w jego stronę. Zjechała go wzrokiem od góry do dołu przygryzając wargę. Westchnęła cicho pod nosem i z uśmiechem na ustach pomachała do bruneta, na
co odpowiedział jej tym samym. Ja pierdziele.. Istny dom wariatów.
-To, że Harry to wiem. Przedstawił się! - odparłam lekko podirytowana. - Ale co on tutaj robi?
-Ej, spokojnie! -skrzywiła się Meg. - Nie wyobrażaj sobie zbyt wiele. Zniknęłaś mi gdzieś wczoraj, a było już późno więc Harry zaproponował, że mnie odprowadzi. Ponieważ padało powiedziałam mu żeby został na noc. Spał na kanapie. - podkreśliła `kanapie`.
-No dobra, niech Ci będzie. - odparłam. Dziewczyna przechyliła delikatnie głowę i skanowała mnie wzrokiem z rozdziawioną gębą. Chyba dopiero teraz zauważyła w jakim stanie jestem.
-A Tobie co się do cholery stało?! - wypaliła trochę zbyt głośno.
-Pogadamy jak pożegnasz kolegę - weszłam powoli po schodach do pokoju. Skąd w tym Londynie bierze się tylu przystojniaków?
Opadłam na łóżko i włączyłam muzykę rozmyślając o tym co się wczoraj stało. Niebieskooki wybawca nie chciał wyjść z mojej głowy.


_________________________________________________________________________________
Przyśpieszyłam troszkę tempo i oto następny rozdział.
I jak?
Do kompletu brakuje nam tylko Zayna. 
Jak myślicie jako kto się pojawi? :)
Jutro jadę do Warszawy ponieważ w piątek mój brat bierze ślub! (walentynki, bleee)
Siedzę tydzień w domu i już umieram z nudy! 
Macie jakiś pomysł na zabicie jej? :)
lov ja! x

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

ps. jeżeli chcecie zobaczyć jak wygląda autorka (czyt. ja) zapraszam na mojego instagrama :) 

piątek, 7 lutego 2014

Rozdział 5.

ROZDZIAŁ +16
_________________________________________________________________________________

Odwróciłam się do bruneta i spojrzałam na niego zaskoczona.
-Co Ty tu robisz? - zapytałam.
-Akurat przechodziłem, więc pomyślałem, że wypadałoby się przywitać z moją ulubioną kelnerką- podkreślił ulubioną ze złowieszczym uśmieszkiem na twarzy. Pewnie gdyby mógł to napisać, pod tym słowem widniałoby milion kresek i było by zakreślone milionem kolorów. Wyluzuj koleś!
-Och jakże miło z Twojej strony! Przecież jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. - ironia sączyła się z moich ust. Nie wiem dlaczego, ale irytował mnie ten koleś. 
-Dobra, nie ważne - Louis ruszył do przodu zostawiając mnie za plecami. Cholera, suka ze mnie! W końcu to ja wylałam kawę na jego bluzkę  i to raczej on powinien zachowywać się jak skończony kretyn a nie ja. 
-Zaczekaj - krzyknęłam i podążyłam za chłopakiem, który staną i powoli zaczął się obracać w moją stronę - Przepraszam, nie powinnam tak na Ciebie najeżdżać. W końcu nic nie zrobiłeś. Louis jeżeli dobrze pamiętam? - chłopak wyglądał na skonsternowanego i tylko kiwną głową -  Joana - wyciągnęłam do niego rękę, którą leciutko potrząsnął. - Ale znajomi mówią mi Jo.
-Ta, miło Cię poznać - powiedział szybko Louis i ruszył przed siebie. Starałam się dotrzymać mu kroku. Cholera, szybko chodził!
-Prawdopodobnie Twoja koszula jest już do niczego - na twarzy bruneta zamajaczył delikatny uśmiech, piękny uśmiech - więc może mogę wynagrodzić Ci jakoś tę stratę? - zapytałam ze skruchą w głosie i uśmiechnęłam się delikatnie.
Prawdopodobnie kolejne zaskoczenie dla chłopaka, bo spojrzał na mnie z szeroko otwartymi oczami.
-Jesteś pełna niespodzianek, co Jo? - nawet nie wiesz jak bardzo. Ale pewnie nie takich niespodzianek jakich oczekujesz. - Jutro kolega urządza imprezę z okazji rozpoczęcia roku akademickiego, wpadniesz? - o cholera. Muszę przyznać, że tego się nie spodziewałam. Nie byłam na żadnej imprezie od ponad 2 lat! i Jeszcze tylu ludzi.. Kurde, nie wiem czy to dobry pomysł..
-Mogę wziąć ze sobą koleżankę? - proszę powiedz, że tak! 
-Jasne! - oh! Podekscytowanie. Pewnie im więcej lasek tym lepiej. Mam nadzieje, że to nie impreza w stylu `gej party`.. 
-W takim razie chętnie. Tutaj skręcam - wskazałam ręką wąską drużkę. 
-To do zobaczenia jutro o 20. Beżowy dom na Regenst Street 15A.
-Do jutra - odparłam posyłając mu delikatny uśmiech. 

Mam nadzieję, że Meg się zgodzi by pójść tam ze mną. Sama nigdzie się nie wybieram! Alternatywą jest jeszcze Ann, dziewczyna którą poznałam pierwszego dnia studiów. Od razu złapałyśmy wspólny język.
Skręciłam w ścieżkę prowadzącą do mojego domu, ciemno jak w dupie! W domu też nie paliło się żadne światło. Dziwne.. Meg nie mówiła, że gdzieś się wybiera. 
Po cichu otworzyłam drzwi i usłyszałam, że z salonu dobiegają stłumione głosy, a delikatne światło przebijało się do korytarza. Na paluszkach podeszłam do końca ściany oddzielającej duży pokój od hallu. Ruth siedziała na kanapie, opatulona kocem a jej oczy ledwo wystawały spod nakrycia. 
-Co oglądasz? - zapytałam zza ścianki działowej
-Aaaaa - pisnęła zaskoczona dziewczyna i prawie podskoczyła pod sufit.  - Chcesz żebym dostała zawału!!- wydarła się na mnie.
Zmarszczyłam tylko brwi i przechyliłam głowę skanując dziewczynę.
-Tylko nie mów, ze to horror.
-A właśnie, że tak! - dziewczyna wyglądała na dumną z siebie.
-Wiesz, że nie powinnaś oglądać filmów tego typu sama. Nie chce mieć zasikanej sofy! - nie to żeby kiedyś zeszczała się w gacie, ale nawet gdyby oglądała horror w towarzystwie 50 osób, srałaby ze strachu! Taka już jest Meg. - Buntowniczka z Ciebie. 
-Bardzo zabawne - słychać było irytacje w jej głosie. - Nie strasz mnie tak więcej jeżeli wciąż chcesz mieć współlokatorkę. Zostawiłam Ci trochę pizzy w kuchni.
-Dzięki - krzyknęłam do niej, wchodząc do kuchni. Wstawiłam pizze na 2 minuty do mikrofali i nastawiłam wodę na herbatę. Chociaż szczerz powiedziawszy wolałabym piwo. Niestety nasza lodówka nie była wyposażona w takie specyfiki. Usłyszałam dźwięk mikrofali i wyjęłam z niej nagrzane jedzenie. Zapach wbił mi się w nozdrza i dopiero teraz poczułam jak bardzo jestem głodna. Aż zaburczał mi w  brzuchu. 
Zalałam herbatę wrzątkiem i z kubkiem oraz talerzem powędrowałam do salonu. Usadowiłam się wygodnie na kanapie obok Meg.
-To co? Oglądamy? - zapytałam wpychając sobie kawałek pizzy do ust.
-Chyba już mi się odechciało. - skrzywiła się Meg. 
-Oh! Daj spokój. Ze mną nic Ci nie grozi. - drażniłam się z przyjaciółką która fuknęła tylko na mnie pod nosem i zaplotła ręce na piersiach z mina małego dziecka. Oo. Udajemy, że jesteśmy obrażone! - Mamy zaproszenie na jutro na imprezę. - humor od razu jej się poprawił.
-Od kogo? Jaką imprezę? - Spokojnie dziewczyno.
-Poznałam kolesia w kawiarni. Jego kumpel urządza na rozpoczęcie roku akademickiego. Pewnie będzie dużo kolesi. - powiedziałam wkładając kolejny kawałek pizzy do ust. Oczy dziewczyny świeciły się z podekscytowania.
-Super! - uśmiechała się od ucha do ucha.


***
-Może być? - spytałam przyjaciółki stając przed nią w zwykłym białym t-shircie na który zarzucona była koszula w kratę, krótkich jeansowych spodenkach, czarnych rajstopach i wiązanych botkach tego samego koloru. Włosy miałam spięte w kok.
-Eh.. Nie możesz czasem ubrać się jak normalna dziewczyna i zarzucić sukienki? - jak zwykle zrzędziła. Zmarszczyłam brwi, dając jej do zrozumienia, że nic z tego. Meg ubrana była w czerwone koturny i czarną zwiewną sukienkę, Swoje błąd włosy zaplotła w kłosa. Jak zwykle wyglądała zniewalająco. 
-Dobra, chodźmy bo się spóźnimy. Taksówka już czeka. - Zamknęłyśmy dom i wsiadłyśmy do zaparkowanego przed nim samochodu. Nie chciałam jechać na imprezę swoim starym pick-up`em. Trochę siara. Poza tym, przecież nie wykluczałam możliwości picia alkoholu. 
Troszeczkę zbłaźniłyśmy się z tą taksówką, gdyż adres pod który jechałyśmy, znajdował się 4 przecznice dalej. Ale któż mógł to wiedzieć? Pewnie tylko wujek google do którego nawet nie raczyłyśmy zajrzeć. 
Wygramoliłyśmy się z samochodu i zapłaciliśmy taksówkarzowi, rzucając mu trochę większy napiwek niż zazwyczaj. W końcu i tak prawie nic nie zarobił na tym kursie. 
W domu grała głośno muzyk a drzwi wyły otwarta, więc nawet nie fatygowałyśmy się się użyć dzwonka. W środku było mnóstwo ludzi, a muzyka grała na full! 
-Joo, przyniosę może drinki? - zapytała Meg, próbując przekrzyczeć muzykę. W odpowiedzi kiwnęłam tylko głową. Nie będę się przecież drzeć. Dziewczyna skierowała się więc do baru, lecz nim zdążyła tam dotrzeć, została otoczona przez grupkę chłopaków.
Eh.. Nic nowego. Adoratorów nigdy jej nie brakowało. Zdążyłam się przyzwyczaić, że to ona jest tą ładniejszą i fajniejszą przyjaciółką. Znałam swoje miejsce w szeregu. W końcu kto oparły się wysokiej blondynce, ze zgrabną figurą, długimi nogami, piękną buźką i oszałamiającym uśmiechem? No właśnie.. Ja była tylko kurduplem z sianem brązowych włosów na głowie. 
Jako, że na napój przyniesiony przez przyjaciółkę nie mogłam liczyć, sama ruszyłam do baru. Kolejka była niemiłosierna. Kto w ogóle wymyślił open bar na takiej imprezie? Wystarczyłyby przecież kegi z piwem. Wszyscy i tak by się świetnie bawili.
-Cześć piękna - usłyszałam za sobą znajomy głos i uśmiechnęłam się pod nosem. Odwróciłam się powoli do chłopaka.
-Cześć Louis - przywitałam się.. grzecznie. Coś mnie pociągało w tych jego tatuażach i rozczochranych włosach.
-Jednak przyszłaś - wyszczerzył swoje białe zęby w uśmiechu. Hoho. Ktoś tu się cieszy na mój widok. A to nowość.
-Przecież mówiłam, że przyjdę. - powiedziałam lekko skonsternowana.
-No niby tak, ale nasze początki nie były najlepsze. Napijesz się czegoś? - zapytał. Popatrzyłam się na długą kolejkę przede mną, a potem na chłopaka.
-W innym przypadku myślisz, że po co bym tutaj stała? - yyy.. Koleś, ogarnij się. Louis złapał mnie niespodziewanie za rękę i poprowadził na przód kolejki. 
-Więc czego się napijesz? 
-Mohito? - odparłam po chwili zastanowienia.
-Alex! - krzyknął brunet i sekundę później kelner stał na przeciwko nas za ladą. Oczy wszystkich osób w kolejce złowieszczo skierowane były na naszą dwójkę. 
-Spokojnie ludzika - skrzywił się Louis. - To wy jesteście gośćmi u mnie, nie na odwrót. Więc wyluzujcie - gośćmi u mnie? Co? Co? Co? Przecież to miała być impreza jego kumpla. Głosy oburzenia ucichły i mój towarzysz znowu zwrócił się do Alex`a - Jedno mohito i piwo.
W mgnieniu oka dostaliśmy swoje zamówienie i Louis zaczął kierować się w stronę czegoś co przypominało lożę vip`ów, taką jak w klubach. Serio? Zrobili sobie loże vip`ów na domówce? Bez przesady. Podążyłam za chłopakiem i rozsiadłam się na wielkiej, czerwonej sobie. Cholera, wygodne to. Chyba jednak ten kącik był dobrym pomysłem.
-Długo mieszkasz w Londynie? - wypalił brunet wyrywając mnie z mojego świata.
-Ymmm.. Wprowadziłam się ponad tydzień temu. Wcześniej przyjeżdżałam tu co roku na wakacje. Moja babcie kiedyś tutaj mieszkała. A Ty? 
-Trzeci rok ekonomi. Jak przeprowadziłem się do Londynu, tato kupił mi ten dom. - odparł z dumą. Cholera, kolejne dziecko bogatego tatusia. Nienawidziłam tych rozpieszczonych gnojków. No ale dajmy mu szanse.
-Oh i potrzebowałeś pracy w kawiarni? - zapytałam z drwiną w głosie. Chłopakowi chyba nie spodobał się mój komentarz, ale nie odezwał się ani słowem. - Myślałam, że to impreza Twojego kolegi - przerwałam krępujące milczenie.
-Bo tak jest, tylko u mnie w domu. Ale nie ja ją zorganizowane - uśmiechną się chłopak - Jo.. Mogę Ci tak mówić, prawda? - kiwnęłam twierdząco głową - Nie miałaś przypadkiem przyjść z przyjaciółką?
-Owszem, przyszłam. - potwierdziłam. -Ale dopadło już ją stado napalonych samców. - chłopak zaśmiał się cicho pod nosem.



Po 2 godzinach niezbyt klejącej się rozmowy (cały czas musieliśmy przekrzykiwać muzykę) i 3 tańcach Louis zapytał:
-Może wyjdziemy się przejść? - oo tak! Było, gorąco, duszno i głośno. O wiele za głośno. A liczba ludzi przytłaczała mnie coraz bardziej z minuty na minute. 
-Chętnie  - odparłam z ulgą w głosie i skierowaliśmy się  do drzwi wyjściowych. Po drodze złapałam małą buteleczkę z wodą. Gdy wyszliśmy na zewnątrz, uderzyło we mnie świeże, chłodne powietrze.
-Tego potrzebowałam - uśmiechnęłam się do chłopaka i zaczerpnęłam łyka schłodzonego napoju. - Chcesz? - zapytałam wyciągając do niego buteleczkę. 
-Nie dzięki - odparł i ruszył w nieznanym mi kierunku, a ja tuż za nim. - Co studiujesz? - zapytał.
-Medycynę, chcę zostać neurochirurgiem - odparłam.
-Huh. Dziewczyna z wygórowanymi ambicjami - podsumował mnie chłopak.
-Huh. Chłopak z wygórowanym ego. - skrzywiłam się. Co on kurwa sobie myśli? Nie jestem idiotką. 
-Nie pozwalaj sobie - oho. Ktoś tutaj za dużo wypił. - I nie takim tonem maleńka.
Chłopakowi chyba coś padło na mózg. Procenty nie są zbyt dobrym przyjacielem trzeźwego myślenia. 
-Chyba powinniśmy wracać - zaproponowałam gdy dotarliśmy do blaszanych budowli, prawdopodobnie garaży. Takie delikatne danie do zrozumienia `nie chce mi się z Tobą gadać ani minuty dłużej`.
-Nie wydaje mi się. - złowieszczy uśmiech pojawił się na twarzy bruneta. Załapał mnie za rękę i pociągną miedzy blaszaki. 
-Pojebało Cię? - pisnęłam zaskoczona. Ale chłopak nic sobie z tego nie zrobił. Zaśmiał się tylko i przycisną mnie do jednego z garaży. -To nie jest wcale śmieszne.
-I nie ma być - nachylił się nade mną i szepnął mi do ucha, po czym się roześmiał. Kurwa, to jakiś psychopata! 
Próbowałam odepchnąć go, ale jest za silny. Szybkim ruchem ściągnął moją koszulę, złapał jedną ręką moje nadgarstki, uniósł je do góry i przycisną z całej siły do chłodnego metalu. Jęknęłam z bólu i przeszedł mnie chłodny dreszcz. Co tu się do cholery dzieje. 
Drugą ręką chłopa k przejeżdżał po moich udach i pośladkach wbijając w nie pazury. Do oczu cisnęły mi się łzy a głos uwiązł w gardle. NIE ROZPŁACZĘ SIĘ! NIE DAM MU TEJ SATYSFAKCJI!
-Zabawimy się maleńka - wyszczerzył swoje zęby i pociągną za dekolt mojej białek koszul, która pod wpływem jego siły rozdarła się na dwie  części i po kilku sekundach sekundach leżała u moich stóp.
Chłopak naparł na mnie całym swoim ciałem. Woń jego potu i perfum mieszała się z odorem alkoholu. Najgorszy zapach świata. Czułam jak żołądek wywraca mi się do góry nogami. Chyba zaraz zemdleję. To nie dzieje się na prawdę. To tylko zły sen. Powtarzałam sobie do złudzenia w myślach
-Louis, prosz..-lecz nie dane mi było dokończyć mojego błagalnego apelu gdyż jego język znalazł się w moich ustach penetrując ich wnętrze. Co on, kurwa, migdałków szuka?!
`TO NIE DZIEJE SIĘ NA PRAWDĘ. TO TYLKO ZŁY SEN`. Głuch jęk rozpaczy wydarł się w moich ust gdy resztkami sił próbowałam się wyrwać z rąk oprawcy. Nic z tego. 
Sekundę później poczułam mocne szarpnięcie i na barku Louis`a dostrzegłam czyjąś dłoń.
-Co jest? - krzyknął zdezorientowany gdy nieznajoma pięść leciała w kierunku jego obleśnej buźki. W świetle latarni dostrzegłam tylko blask tych niebieskich oczu...

________________________________________________________________________________
O cholera! W końcu skończyłam. Jak wam się podoba?
Louis badboy (przepraszam jeżeli kogoś uraziła postać Louisa! To tylko ff. pamiętajcie!)
Rozdział o wiele dłuższy od poprzednich ze względu na to, iż ostatnio były bardzo krótkie i rzadko się pojawiały. 
Jak wam się podoba muzyka do rozdziałów?

Pochwalę się sesje mam już za sobą. Zdane w pierwszych terminach. Łuuuuhuu! 
Love, Jo! 

PS. przepraszam jeżeli komuś przeszkadza liczba wulgaryzmów. Rozdział tego wymagał :D